Instrukcje obsługi sprzętu wspinaczkowego i tego używanego w pokrewnych wspinaczce dyscyplinach (w tym oczywiście w pracach na wysokości), zawierają wiele istotnych zasad, które warto stosować żeby zmniejszyć ryzyko potencjalnego wypadku. Na co dzień widać jednak powszechnie, że mało kto te zasady zna. Prawie każdy ma na kasku naklejkę, wielu okleja też inne rodzaje sprzętu wykonanego z tworzyw sztucznych taśmą klejącą, a 90% uprzęży jakie dostaję do przeglądu okresowego jest podpisanych byle jakim markerem, w niedozwolonym miejscu. O ile używanie kasku, nawet oklejonego naklejkami, jest godne pochwały podczas wspinaczki (na szczęście co raz mniej osób rezygnuje z jego użycia, a lepszy oklejony naklejkami niż jego brak), o tyle żaden z kasków używanych w pracach na wysokości – z powodu naklejki – nie powinien oficjalnie przejść okresowego przeglądu. Data publikacji: 23.12.2021r. Data aktualizacji 02.12.2022r.
Wiele osób używa podczas wspinaczki lonży stworzonej z pętli z dyneemy, wiążąc na niej dodatkowo węzeł do zjazdu w wysokim przyrządzie, a w pracach na wysokości zamiast lonży z liny dynamicznej stosuje pętle z taśmy albo liny półstatycznej. Nierzadko zdarza się też, że lina trze o inną linę lub taśmę, a osoba która na to patrzy, nie widzi w tym żadnego problemu. Często dopuszcza nawet do takich sytuacji z premedytacją, oczywiście nieświadoma zagrożenia. Dlaczego naklejka, taśma klejąca czy marker w kontakcie z uprzężami, linami, pętlami czy kaskami mogą być bardzo niebezpieczne? Dlaczego unikamy tworzenia lonży z pętli z dyneemy, a w systemie szkolenia wspinaczkowego lonża pojawia się dopiero w przypadku konieczności wycofu ze ściany? Dlaczego deptanie po linie mając na nogach raki może jej w ogóle nie uszkodzić, a wożenie w bagażniku samochodu spowodować zerwanie pod niewielkim obciążeniem? Z jakich materiałów produkowany jest sprzęt i dlaczego? No i w końcu dlaczego niektóre liny zużywają się bardzo szybko, a karabinki przestają zamykać? Dlaczego widzimy wiele dziwnych, wydawałoby się zagadkowych zjawisk dotyczących sprzętu którego używamy? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w niniejszym artykule. Żeby zrozumieć istotę mechanizmów uszkadzających nasz sprzęt, a także sposobów przeciwdziałania takim zjawiskom, trzeba poznać specyfikę materiału z jakiego został wyprodukowany.
Ostrzeżenie:
Wspinaczka i inne pokrewne dyscypliny, należą do sportów z natury niebezpiecznych. Informacje zawarte w tym i innych artykułach serii nie mają charakteru szkolenia, a jedynie uzupełniają odpowiednie kursy lub zachęcają do ich odbycia. Polska Szkoła Alpinizmu (Niepubliczna Placówka Kształcenia Ustawicznego), nie bierze odpowiedzialności za samodzielne stosowanie zawartych treści, ani też za potencjalne błędne zrozumienie części lub całości tekstu, niezgodne z intencją autora.
W dalszej części artykułu omówione zostaną różne aspekty związane z dbaniem o szeroko pojęty sprzęt wspinaczkowy, wg następującego porządku:
- różne rodzaje sprzętu używanego we wspinaczce i dyscyplinach pokrewnych
- materiały z jakich produkowany jest sprzęt wspinaczkowy oraz ich ograniczenia
- pozostałe, ogólne zasady bezpieczeństwa
- jak dbać o sprzęt wykonany z tworzyw sztucznych?
- jak dbać o sprzęt metalowy?
Różne rodzaje sprzętu używanego we wspinaczce i dyscyplinach pokrewnych
Zarówno we wspinaczce, jak i podczas wykonywania prac na wysokości, tak samo na parkach linowych, w alpinizmie jaskiniowym czy kanioningu, używa się lin, uprzęży, kasków, karabinków i różnego rodzaju przyrządów. Przyrządy służą do autoasekuracji, asekuracji, zjazdu lub wychodzenia po linie. Ponieważ lina poruszając się wewnątrz przyrządów tego typu generuje tarcie, wykonuje się je przede wszystkim z metalu. Tak samo karabinki – gdyby były „plastikowe”, nie miałyby odpowiedniej wytrzymałości. Elementy przyrządów, które nie przenoszą obciążenia i po których nie trze lina, w celu zmniejszenia wagi są często wykonane z tworzyw sztucznych. Odwrotnie w przypadku uprzęży i kasków – niektóre ich elementy wykonuje się z metalu, jak np. klamry i niektóre punkty zaczepienia, ale generalnie produkowane są z tworzyw sztucznych. Dzięki temu dobrze dopasowują się do kształtu ciała i zapewniają odpowiedni komfort, a przy tym dużą wytrzymałość. Bardzo ważnym elementem łańcucha asekuracyjnego jest punkt zaczepienia, czyli najczęściej stanowisko. Stanowisko to układ połączonych, pewnych (na ile się da) punktów mocowania, czyli inaczej punktów asekuracyjnych. Do ich łączenia używa się powszechnie taśm (zazwyczaj w formie pętli zszywanych) albo repsznurów (przede wszystkim we wspinaczce). Zarówno taśmy, jak i repsznury, dzięki ich niewielkiej średnicy i praktycznej – nazwijmy to – miękkości, umożliwiają łączenie zarówno punktów stałych (kotwy wklejane i mechaniczne, ale też haki), jak i naturalnych (mostki skalne, dzioby skalne, czy drzewa). W alpinizmie przemysłowym punkty często są pancerne (jak np. „belki” wchodzące w skład konstrukcji dachowych) i zakłada się na nie zawiesia stalowe, które to z kolei we wspinaczce i innych pokrewnych dyscyplinach byłyby mało praktyczne. W pracach na wysokości odwrotnie – ich większa waga i sztywność nie przeszkadza tak bardzo, jak bardzo ułatwia to przerzucanie zawiesia przez elementy konstrukcji. Dodatkowo na mało obłych krawędziach, które niejednokrotnie występują na takich elementach konstrukcji, zawiesia stalowe pozwalają czuć się bezpiecznie. Nie znaczy to oczywiście, że w pracach na wysokości nie używa się taśm, wręcz przeciwnie – wykorzystywane są bardzo często i to nie tylko do budowy stanowisk.
Materiały z jakich produkowany jest sprzęt wspinaczkowy oraz ich ograniczenia
Sprzęt używany we wspinaczce (i pokrewnych dyscyplinach) wykonany jest z tworzyw sztucznych, stopu aluminium lub stali. Liny, repsznury, taśmy i uprzęże wykonane są często z poliamidu, czyli syntetycznych polimerów zwanych nylonem. Do produkcji tego typu sprzętu, powszechnie używany jest również poliester, polietylen (dyneema/spectra) i aramid (kevlar). Poliester nie chłonie wody i jest dużo bardziej śliski niż poliamid. Poliamid jest bardzo podatny na działanie kwasów, zwłaszcza kwasu akumulatorowego, który potrafi rozpuścić włókna w niewidoczny gołym okiem sposób – lina czy uprząż wygląda normalnie, a zerwać może się przy niewielkim obciążeniu, co niestety miało już miejsce i skończyło się tragicznie. Co ciekawe, w bardzo dużym stopniu obok kwasu akumulatorowego, poliamid uszkadza jeszcze benzyna lotnicza. Na poliester kwasy nie wywierają tak destruktywnego wpływu, za to zasady, które nie szkodzą zbytnio poliamidowi, w kontakcie z poliestrem mogą być bardzo niebezpieczne. Nie licząc licznych agresywnych substancji, z którymi lina i inne elementy sprzętu wykonane z tworzyw sztucznych mogą mieć kontakt podczas prac na wysokości, na co dzień należy bardzo zwracać uwagę, żeby nie dopuścić do kontaktu z kwasem akumulatorowym, wybielaczem oraz środkiem do czyszczenia akwariów. Kiedyś miał miejsce przypadek rozprucia szwów w uprzęży wspinaczkowej przy zwykłym obciążeniu liny ciężarem wspinacza. W wyniku dochodzenia ustalono, że uprząż była wożona w pokrowcu, w bagażniku samochodu, w którym przez jakiś czas wożony był też akumulator, z tym że fabrycznie nowy. Właściciel uprzęży zaprzeczył innej możliwości kontaktu uprzęży z agresywnymi substancjami. Szwy w uprzęży wyprodukowane były z poliamidu, a taśmy z poliestru, co w dużym stopniu potwierdza przypuszczenia, że powodem uszkodzenia uprzęży w tak znaczny, gołym okiem niezauważalny sposób, był kontakt z kwasem akumulatorowym. Podobno akumulatory nie są zazwyczaj całkowicie szczelne, a dodatkowo w bagażniku samochodu zostawionego na pełnym słońcu może panować temperatura przekraczająca 80˚C. Zwiększa to dodatkowo potencjalne negatywne oddziaływanie kwasu akumulatorowego na poliamid. Kiedyś zdarzył się zagadkowy, z pozoru typowy wypadek, w wyniku którego doszło do zerwania liny w górach. Zazwyczaj podejrzewa się oczywiście zerwanie liny na ostrej krawędzi, ale po wzięciu jej pod mikroskop, sposób uszkodzenia włókien nie pasował do żadnego znanego do tej pory czynnika uszkadzającego liny wspinaczkowe. Po dłuższym dochodzeniu wyciągnięto wniosek, że przyczyną zerwania liny był kontakt z kwasem siarkowym, który oddziaływał na linę przechowywaną w garażu obok akumulatora. Przypadek, o którym mowa, został opisany dokładnie przez Pita Schuberta w jednym z tomów książki Bezpieczeństwo i Ryzyko w Skale i Lodzie. Od tamtej pory wiadomo (niestety niekoniecznie powszechnie), że należy chronić sprzęt przed działaniem kwasów, zwłaszcza kwasu akumulatorowego. Warto wspomnieć o szkodliwym wpływie na sprzęt wykonany z tworzyw sztucznych, penetratorów do czyszczenia broni. Nie jest to jeszcze niestety wiedza powszechna, ale powszechnie istnieje taki problem w służbach mundurowych.
Podczas badań wpływu różnych substancji na sprzęt wyszło, że kwas moczowy może osłabić tworzywa sztuczne, z których produkowany jest sprzęt o 20% (niektóre źródła podają, że nawet o 30%). Dla porównania – tyle samo może zmniejszyć się wytrzymałość liny kiedy jest mokra (chociaż ostatnio spotkałem się z wynikami badań, że zmniejszenie wytrzymałości mokrej liny, może osiągać wartość nawet 80%), z tym że w tym przypadku jest to proces odwracalny. Zanim zaczniemy się zastanawiać czy 20-30% to dużo, czy nie, warto wiedzieć, że w przypadku kwasu moczowego dotyczy to sytuacji, kiedy sprzęt zostanie potraktowany moczem o dużym jego stężeniu, czyli rzekomo tylko „po nocy”. Dodatkowo jeżeli od razu wypłucze się uprząż (czy też linę, taśmę itd.) pod bieżącą wodą, potencjalne uszkodzenie włókien nie powinno być groźne. Jeżeli więc na parku linowym czy sztucznej ścianie, młody uczestnik organizowanych tam zabaw z jakiegoś powodu „zmoczy” uprząż, nie należy się zbytnio przejmować, a jedynie wypłukać ją niezwłocznie i wysuszyć w odpowiedni sposób (o tym w dalszej części artykułu).
Zauważalnie na wytrzymałość sprzętu wykonanego z tworzyw sztucznych wpływają również: płyn hamulcowy, chłodniczy i do spryskiwaczy, z tym że letni bardziej niż zimowy (wbrew pozorom). Za to alkohol, benzyna i olej napędowy, same w sobie nie stanowią problemu. Jedynie dodatki w nich zawarte mogą mieć nieobojętny wpływ. Dlaczego w takim razie wielu producentów przestrzega przed dalszym użytkowaniem sprzętu jeżeli miał kontakt z olejami czy smarami? Pomijając ich rzeczywisty skład i wpływ na wytrzymałość tworzyw sztucznych, lina w kontakcie z olejem czy smarem będzie śliska. Jeżeli śliska, to poruszające się po niej przyrządy mogą nie działać prawidłowo – to tak jakby nasmarować tarcze hamulcowe w samochodzie i liczyć, że hamulce będą sprawne.
Uzupełniając jeszcze wiadomości dotyczące wpływu chemikaliów: „producenci z definicji przestrzegają przed każdą chemią, nawet taką potencjalnie nieszkodliwą, bo stosując preparaty do prac wysokościowych nie znamy ich składu chemicznego – zwykle są to mieszaniny, nazwy technologiczne nic nam nie mówią, a do interpretacji szkodliwości mamy wprawdzie tabele, ale tam podane są nazwy chemiczne. Nie wiemy więc, jakim środkiem działamy i o jakim stężeniu. Reakcja z tworzywem zależy od stężenia, czasu oddziaływania i temperatury. Jedne (stężenia, temperatury, czasy reakcji) nie szkodzą, inne szkodzą. Zwykle wyższa temperatura podwyższa reaktywność, czas sprzyja zajściu reakcji, podobnie większe stężenie. Jak bardzo te zmiany wpływają na tworzywa z jakich wyprodukowany został nasz sprzęt, nie wiemy i nie jesteśmy w stanie ustalić. Może być tak, że dana substancja nie jest szkodliwa, ale gdy znajdzie się w jakiejś „zachemizowanej” atmosferze (hala, silos, komin, itp.), na skutek reakcji z tą atmosferą stanie się agresywna”. (Janina Tomić, ceniona znawczyni tematu)
Zanim przejdę do omówienia kolejnych potencjalnych zagrożeń, opiszę jeszcze dwa rewolucyjne materiały, z których produkowany jest sprzęt alpinistyczny.
Pierwszy to dyneema, która posiada bardzo dużą wytrzymałość. Również podczas obciążania na krawędzi, a przy tym ma niewielką masę oraz objętość. We wspinaczce używa się wykonanych z niej pętli, a w ratownictwie wysokościowym możemy spotkać się również z linami z dyneemy. Dyneema to handlowa nazwa na polietylen o ultrawysokiej masie cząsteczkowej. Można się jeszcze spotkać z innymi nazwami – Spectra czy Nexsteel. Są to po prostu inne nazwy, tego samego w gruncie rzeczy materiału, produkowanego przez inne firmy. Porównując liny o tej samej masie wyprodukowane ze stali i dyneemy, te drugie mają 15to krotnie większą wytrzymałość. Mimo licznych zalet, materiał ten ma jednak też pewne wady. Na przykład ma niższą temperaturę topnienia niż poliamid (145-150˚C względem 230-250˚C). Zamiana energii kinetycznej na cieplną następuje więc w sposób bardziej gwałtowny, co powoduje zniszczenie włókna. Z tego powodu spotkać można się z zaleceniami, żeby na dyneemie nie wiązać żadnych węzłów. Podczas testów zdarzało się, że w procesie zaciskania węzła, w wyniku kumulacji energii (zamiany energii kinetycznej na cieplną), wytwarzała się tak wysoka temperatura, że przepalała taśmę. Dodatkowo, w przypadku repsznurów o rdzeniu z dyneemy i oplocie np. z nylonu, efekt ten jest potęgowany ze względu na utrudnioną wymianę ciepła z otoczeniem (oplot izoluje rdzeń). Dyneema charakteryzuje się niską absorpcją wilgoci i niską rozciągliwością, co w wielu przypadkach stanowi zaletę, ale w zastosowaniach wspinaczkowych może być też wadą. Z powodu niskiej rozciągliwości, nie absorbuje też energii w takim stopniu jak poliamid, dlatego pętle z dyneemy nie powinny być używane do tworzenia lonży, czy budowy stanowisk (zwłaszcza na własnej asekuracji) – również ze względu na ryzyko związane z wiązaniem na niej węzłów. Nie chodzi o to, że zawsze będzie to niebezpieczne, ale generuje większe ryzyko niż podczas używania w tym celu pętli poliamidowych. Inne zagrożenia związane z nieprawidłowym użyciem lonży zostaną opisane w artykule o taśmach, pętlach wspinaczkowych oraz repsznurach.
Kolejnym materiałem o niesamowitych parametrach jest aramid. Tworzą go aromatyczne włókna poliamidowe. Kevlar to zastrzeżona nazwa handlowa jednej z firm. Inne znane handlowe nazwy na taki sam lub podobny materiał to Technora czy Nomex. Włókna aramidowe mają znacznie większą wytrzymałość niż poliamidowe, a także mniejszą rozciągliwość. Aramid nie topi się i nie kapie, a swoje właściwości zachowuje w temperaturze między -200 a 245˚C. Rozkładowi ulega dopiero w 500˚C. Aramid jest jednak bardzo podatny na promieniowanie UV, co powoduje szybki spadek jego wytrzymałości. Zalety aramidu mogą być wykorzystywane na co najmniej dwa sposoby – jeżeli zależy nam na dużej wytrzymałości i niskiej rozciągliwości, używamy repsznurów o rdzeniu aramidowym, a oplocie poliestrowym (np. Teufelberger Tech Cord) lub poliamidowym (np. Roca Funis), a jeżeli na odporności na wysokie temperatury (nie tylko praca w pobliżu gorących obiektów czy narzędzi, ale również częste tarcie po linie), stosujemy liny czy repsznury w oplocie aramidowym (np. Beal Rider czy Teufelberger Ocean Vectran). Aramid znajduje też zastosowanie w przypadku lin odpornych na niektóre substancje chemiczne. Może w takim przypadku tworzyć wewnętrzny oplot, jak to ma miejsce np. w linie Beal Hotline.
Wracając do bagażnika samochodu. Tworzywa sztuczne z jakich produkowany jest sprzęt, mają różną temperaturę topnienia, ale żadne z nich 80˚C. Dlaczego więc w instrukcjach obsługi i zaleceniach spotykamy się z informacją, żeby nie dopuścić do oddziaływania temperatury wyższej niż 80˚C (w przypadku dyneemy nawet mniej)? Nie wdając się w szczegóły procesów jakie wtedy zachodzą, opowiem tylko o namacalnych efektach. Mimo tego, że do temperatury topnienia jeszcze daleko, w przypadku lin wożonych dużo w bagażnikach samochodów, zauważalne mogą być ewidentne niekorzystne zmiany. Wynika to z częstej lub długiej ekspozycji na podwyższoną temperaturę (w niektórych przypadkach również promieniowanie UV). Niejednokrotnie spotkałem się z tym, że lina taka była znacznie sztywniejsza, a w jednym przypadku wyglądała jakby była cała (co prawda nieznacznie, ale jednolicie) przytopiona. Jeżeli sprzęt musi znajdować się w bagażniku albo „na pace” samochodu, dobrze żeby samochód nie stał na „pełnym” słońcu, a już na pewno nie przez długi czas. Dodatkowo nie należy wozić sprzętu w bagażniku, w którym są lub były jakiekolwiek chemikalia oraz sprawdzić czy pod pokrywą bagażnika nie znajduje się akumulator! Sytuacja taka ma miejsce często w przypadku BMW, Mercedesów czy Mini Morrisów, ale nie tylko. Nawet jeżeli mamy akumulator z przodu, z tyłu może znajdować się akumulator pomocniczy – zwłaszcza w przypadku samochodów hybrydowych, samochodów z systemami start-stop, ale też tych które mają „bogate” wyposażenie. Opary kwasu akumulatorowego mogą przenikać przez pokrywę bagażnika, co zwłaszcza w połączeniu z wysoką temperaturą, może powodować bardzo niebezpieczny spadek wytrzymałości tworzyw sztucznych. O ile lina zanurzona w kwasie akumulatorowym o odpowiednio wysokim stężeniu i temperaturze rozpuściłaby się całkowicie, o tyle warto przypomnieć, że w kontakcie z jego oparami wytrzymałość może spaść drastycznie, a gołym okiem możemy tego w ogóle nie zauważyć!
Z temperaturą topnienia są nierozłącznie związane kolejne sytuacje, które mogą doprowadzić do uszkodzenia sprzętu z tworzyw sztucznych. Osoby palące papierosy prawdopodobnie często słyszały, żeby nie palić w uprzęży. Rzekomo żar spadający z papierosa może przytopić taśmy tworzące uprząż albo inne elementy sprzętu, w pobliżu których palenie papierosa się odbywa. Niektórzy może widzieli w internecie film, pokazujący jak trudno jest uszkodzić papierosem taśmę lub linę, nawet jeżeli chciałoby się go o nie zgasić. Chociaż oczywiście nie należy próbować gasić papierosa na linie czy taśmie, o tyle rzeczywiście sprzęt uszkadzany jest za sprawą wysokiej temperatury w zupełnie inny sposób. Wystarczy, że jedno tworzywo trze o drugie, które stoi w miejscu. Nieraz widziałem jak ktoś przewiązywał się w stanowisku, przez które już była przełożona lina, czy też wpinał linę w ekspresy, które były zajęte. Tak samo widziałem, jak jeden z kursantów nie czuł zupełnie „przypału” wieszając się na taśmie przerzuconej przez napiętą linę i przesuwając ją, myśląc chyba, że jest Jamesem Bondem, którego pasek od spodni z pewnością by się w takiej sytuacji nie przetarł (będąc lekko ironicznym)… Co innego taśma – włókna przytopiły się w momencie.
Ku przestrodze warto opowiedzieć o wypadku o dokładnie takim podłożu. Sytuacja miała miejsce na jednym z parków linowych. Podwójne bloczki używane do zjazdu na tyrolkach (zwane popularnie tandemami) obecnie występują w wersjach zintegrowanych z karabinkami, kiedyś jednak każdorazowo trzeba było je rozpiąć z karabinkiem, żeby móc założyć na linę. Ponieważ o utratę przyrządu trzymanego na wysokości w rękach nietrudno, żeby temu zapobiec karabinek z bloczkiem połączony był repikiem. Ktoś w końcu przełożył bloczek przez linę i spiął z karabinkiem tak, że kontakt z liną miał nie bloczek, tylko repik! Po jego obciążeniu i niedługim odcinku zjazdu, repik oczywiście się przetarł w wyniku tarcia na linie stalowej. W innej sytuacji udało się uniknąć tragicznego wypadku, ale cudem. Podczas ćwiczeń technik linowych na Szczelińcu Wielkim działały różne ekipy. Jeden z uczestników powiedział swoim kolegom, żeby zrzucili za nim linę jak zjedzie na ziemię. Metr nad ziemią zaczął spadać. Koledzy oczywiście nie mogli wypiąć liny ze stanowiska i jej zrzucić, ponieważ była obciążona. Okazało się że ekipa działająca nad nimi, spowodowała jej uszkodzenie jeszcze wcześniej – huśtając się na swojej linie „przeorali” tamtą w miejscu, w którym opierała się o skałę. Na szczęście zerwała się dopiero pod koniec zjazdu.
Mówi się też, żeby nie zjeżdżać szybko długich odcinków, a po zjeździe niezwłocznie wypiąć linę z przyrządu zjazdowego. Tarcie liny na przyrządzie (często również karabinku) wytwarza oczywiście wysoką temperaturę. Łatwo tego doświadczyć na własnej skórze – wystarczy dotknąć przyrządu po dłuższym zjeździe, czy opuszczaniu wspinacza. Znowu można się spotkać z badaniami dementującymi ryzyko przytopienia liny podczas zjazdów/opuszczania wspinacza, ale to nie znaczy że przy każdej technice zjazdu albo każdej konfiguracji sprzętowej ryzyko jest niewielkie. Jest wręcz odwrotnie – na niektórych modelach lin można zaobserwować ewidentne zeszklenie oplotu nawet przy niezbyt szybkich zjazdach w wysokim przyrządzie, ponieważ nie tylko przyrząd się rozgrzewa. Repsznur, z którego wiąże się w takiej sytuacji blokera (węzeł zaciskowy służący do autoasekuracji) trze po linie, zwłaszcza przy zbyt ciasnym jego owinięciu lub nieprawidłowej technice przesuwania. Dodatkowo nie bez powodu powstały specjalne liny, używane np. do technik szybkich wejść przez otwory okienne, czy innych sytuacji szybkich a zwłaszcza szybkich i częstych zjazdów. Pod wpływem rozgrzanych przyrządów zjazdowych oplot lin poliamidowych czy poliestrowych po prostu się topi. Co ciekawe, są sytuacje w których niekorzystne normalnie, uszkadzanie liny w efekcie tarcia jednego tworzywa o drugie, może nawet uratować życie. W awaryjnych sytuacjach, dobrym repikiem można odciąć linę poszkodowanego podczas autoratownictwa (oczywiście po dopięciu go do siebie, żeby móc bezpiecznie zjechać z nim na ziemię).
Należy więc zwracać szczególną uwagę na to, czy jedno tworzywo nie trze po drugim, zwłaszcza jeżeli są obciążone. Dwie liny nie mogą pracować w jednym karabinku lub koluchu stanowiska zjazdowego. Specyficznym, związanym z tym zagrożeniem, jest też wpięcie liny w środkowy karabinek przedłużonego ekspresu podczas wspinaczki. Ci, którzy mają problem z zasięgiem lub zapasem, przedłużają ekspresy i jest to powszechnie spotykana praktyka. Jeżeli robią to w prawidłowy sposób, w dolny karabinek ekspresu wpiętego w punkt asekuracyjny, wpinają taśmę kolejnego ekspresu – zamiast łączyć je karabinkami. Nieraz widziałem sytuację, w której ktoś, kto ma zasięg lub zapas wpiąć się w nieprzedłużony ekspres, a przy okazji nie rozumie zagrożenia tego co właśnie robi, wpina linę w środkowy karabinek zastanego w ścianie ekspresu. Jest to szczególnie niebezpieczne w przypadku ekspresów wiszących w ścianie na stałe (częste zjawisko na sztucznych ścianach, ale też w mocno przewieszonych rejonach sportowych lub po prostu na „weście*”). Nie jest to zagrożenie dla osoby, która to zrobiła, ale dla tych, które będą się wspinać po niej i wpinać linę w przedłużone ekspresy prawidłowo. Jeżeli lina wprowadzona została w środkowy karabinek, trze po taśmie znajdującej się wewnątrz. A będzie trzeć mocno w przypadku odpadnięcia lub zjazdu z jego wysokości. Takie same zużycie tasiemek ekspresu widoczne jest na sztucznych ścianach, w miejscu gdzie ściana jest wypukła. Lina „szorując” w tym miejscu po ścianie, często wyciera również taśmę – no bo jak inaczej, skoro znajduje się ona w linii wpinek, czyli tym samym w linii liny. Na ścianie, którą zdarza mi się serwisować, wymieniliśmy takie ekspresy na stalowe – zamiast taśmy jest linka stalowa zalana gumą. Po kilku dniach stan wytarcia gumy, tak samo zresztą jak stan zużycia taśm przed wymianą, nie pozostawia złudzeń – w takich miejscach zużycie tworzyw sztucznych jest bardzo duże. Przy sztywno wyłapanym odpadnięciu**, mocno zużyta taśma zerwie się z łatwością.
* West, czyli zachód. Tak w Polsce wspinacze określają europejskie ogródki skalne, w których drogi są ciągowe, a skała często przewieszona. Nawet jeżeli nie jest przewieszona, ekspresy często wiszą na stałe – bo albo ktoś je zostawił na poczet prób, które nie wiadomo kiedy uda się sfinalizować, albo wiszą na stałe po prostu, jak na sztucznych ścianach (wtedy połączone są z punktami asekuracyjnymi za pomocą maillonów, m.in. dlatego, żeby uniemożliwić przypadkowe wypięcie ekspresu ze ściany). W przeciwieństwie do „naszych” ogródków skalnych, na weście rzadko ktoś zbiera cudze ekspresy (zwłaszcza celowo), ogłaszając w internecie, że są do odbioru (na przykład) w Krakowie.
** Na siły działające w układzie, ma wpływ nie tyle jego długość, co sposób wyhamowania. Paradoksalnie największe siły działają przy krótkich, sztywno wyłapywanych lotach. Nawet bardzo długi lot, ale zahamowany płynnie, nie wygeneruje zbliżonej siły do tego sztywno wyłapanego, zwłaszcza jeżeli był krótki (ze względu na niewielki odcinek liny amortyzującej upadek).
Kolejnym bardzo groźnym czynnikiem uszkadzającym sprzęt wykonany z tworzyw sztucznych, jest ostra krawędź. Jeszcze 10 lat temu, mało który sprzęt tekstylny mógł być oficjalnie używany dłużej niż 10 lat od daty produkcji. Teraz i tak nie ma to większego znaczenia, bo jakość wszystkiego (w tym sprzętu) jest coraz słabsza, dlatego mało prawdopodobne, że coś wytrzyma kilka lat normalnego użytkowania. Kiedyś było inaczej. Mój tata zaproponował, żeby wycofać w końcu z użycia kilka lin. Były to 9cio letnie liny Mammuta, które używaliśmy intensywnie w jaskiniach, przy pracach na wysokości, do wspinaczki na wędkę, a także do budowy mostów linowych i tyrolek. Używaliśmy intensywnie – ok, ale ich stan był wciąż dużo lepszy niż stan obecnie produkowanych lin po kilku użyciach. Powiedziałem, że to bez sensu – używajmy ich jeszcze rok, skoro okres trwałości nas jeszcze „puszcza***”. Tata zasugerował, żeby najpierw przetestować ich wytrzymałość. Napięliśmy linę między drzewami za pomocą wyciągarki samochodowej, o deklarowanym na opakowaniu „uciągu” 4000kg. Napiąłem z całej siły. Oczywiście nie ma szans, żebym osiągnął siłę 40 kN, ale nawet jakby udało się uzyskać tylko połowę tej siły, fakt że lina nie strzeliła, świadczył o tym, że „zostało” jej jeszcze dużo z pierwotnej wytrzymałości. Jednak kiedy przyłożyłem do niej nóż, nie trzeba było przejechać wiele razy po linie – strzeliła od razu. Świadomość wpływu ostrej krawędzi na obciążoną linę jest kluczowa dla bezpieczeństwa. Linę należy chronić przed opieraniem na ostrej krawędzi, a także kontaktem z ostrymi narzędziami (m.in. poprzez odpowiednie jej prowadzenie oraz stosowanie różnorodnych ochron). Mimo tego, ryzyka zerwania lin podczas działania w specyficznym środowisku nie da się uniknąć. Z tego powodu używa się w dostępie linowym i podczas wspinaczki w górach dwóch lin zamiast jednej (lina robocza i asekuracyjna w pracach na wysokości
oraz lina połówkowa podczas wspinaczki).
We wstępie wspomniałem o deptaniu po linie mając na nogach raki. Dowiedziono, że nie stanowi to w zasadzie żadnego problemu, dopóki raki nie są ostre. Okazuje się, że włókna zamiast być uszkadzane, po prostu się rozchodzą. Naostrzone raki oczywiście spowodowałyby już zauważalne szkody.
*** Norma obliguje producenta do oszacowania spodziewanego zużycia sprzętu, dlatego instrukcja obsługi podaje, że linę użytkowaną intensywnie należy wymienić np. po roku użytkowania. Prawdą jest jednak fakt, że niewłaściwie użytkowana lina będzie do wymiany po pierwszym użyciu, a używana intensywnie może wytrzymać długo, jeżeli jest dobrej jakości i warunki użytkowania nie są agresywne. Np. wapień, a nie piaskowiec, wspinaczka w przewieszeniu, gdzie lina nie ma kontaktu ze skałą czy brak sztywno wyłapanych odpadnięć. Z kolei w pracach na wysokości będą to czyste prace, przy których lina nie trze o podłoże i nie ma kontaktu z chemią. Warto wiedzieć, że nawet przy myciu okien ludwikiem obserwuje się szybsze sztywnienie liny. W kontekście wolniejszego zużywania lin, warto oczywiście upewnić się, że używany sprzęt nie posiada zadziorów ani ostrych krawędzi.
Wszystkie poważne wypadki w systemie IRATA były ,związane z nieodpowiednim zabezpieczaniem lin na krawędzi. Z tego powodu stworzono hierarchię stosowania różnych środków w celu ochrony liny:
Do produkcji kasków również używa się poliamidu, poliestru i polietylenu, ale poza tym także kopolimeru akrylonitrylo-butadienowo-styrenowego (ABS) czy poliwęglanu. Tak samo jak w przypadku lin, taśm czy uprzęży nie wolno dopuścić do kontaktu z różnymi chemikaliami, w tym również naklejać naklejek, oznaczać taśmą klejącą czy pisać po nich markerem. Klej zawarty w naklejkach czy taśmach oraz tusz markera, mogą posiadać w swoim składzie substancje osłabiające tworzywa, z których wykonany jest nasz sprzęt.
Wyjątek stanowią specjalne markery (np. ocun rope marker pen) czy tusze (beal rope marker) do podpisywania lin, taśm i uprzęży albo oznaczania środka liny. Nie służą one jednak do pisania po kaskach, chociaż obecnie firma Petzl na przykład, pozwala na umieszczanie niewielkich oznaczeń w pobliżu bocznych krawędzi kasku, właśnie za pomocą markera. Niektórzy producenci, jak właśnie Petzl, posiadają w ofercie specjalne naklejki, które można nakleić w określonym miejscu kasku, po czym na nie nanieść oznaczenia markerem czy nakleić swoją naklejkę. W każdym jednak przypadku można nanosić oznaczenia na elementach zapewniających komfort, które nie wpływają bezpośrednio na bezpieczeństwo – np. na wyściółce pasa biodrowego – zamiast na taśmie nośnej.
Wiele osób dziwi się, kiedy słyszy, że nie wolno naklejać naklejek na kask. Nie dziwiliby się, gdyby przeczytali przed użyciem instrukcję obsługi. Co więcej – zarówno norma dotycząca kasków wspinaczkowych (EN12492), jak i kasków przemysłowych (EN397), narzuca na producenta obowiązek dołączenia do kasku informacji, zawierającej szereg ograniczeń. Jednym z nich jest fakt, że nie wolno traktować kasku farbami, rozpuszczalnikami, klejami ani naklejkami samoprzylepnymi, chyba że w sposób zgodny z instrukcją obsługi. Gdyby taki napis widniał na każdym kasku (niestety tylko niektóre posiadają naklejkę z ww. przytoczonym ostrzeżeniem), można byłoby pokazać to BHPowcom, którzy na wielu placach budów wymagają klejenia na kask różnych naklejek – o odbyciu szkoleń, funkcji na placu budowy, firmy dla której pracują i wielu innych . Godząc się na takie naklejki, nie tylko możemy obniżyć poziom własnego bezpieczeństwa, ale też będziemy musieli kupić nowy kask – najpóźniej przy następnym przeglądzie okresowym, bo go po prostu nie przejdzie. Można oczywiście kupić specjalną naklejkę, którą producent dopuszcza do klejenia na swoich kaskach, i na nią dopiero przykleić docelową naklejkę, z tym że znowu przy przeglądzie trzeba będzie napisać stosowane oświadczenie. Nie jest to jedyny problem jaki może wystąpić z powodu nieprzestrzegania ustaleń instrukcji obsługi. Kolejny to możliwość odmowy wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela, w przypadku potencjalnego wypadku.
W celu zmniejszenia wagi przy zachowaniu dużej wytrzymałości, wiele metalowych elementów sprzętu wykonanych jest ze stopu aluminium, a stal wykorzystywana jest w miejscach gdzie mocno i często trze lina, czyli przede wszystkim na stanowiskach i w przyrządach. W celu zmniejszenia wagi, korpus przyrządu może być aluminiowy, natomiast elementy, po których trze lina stalowe czy tytanowe. Aluminium jest zdecydowanie miększe, ale też bardziej kruche (mniej plastyczne) niż stal. Z tego względu, jeżeli wpinamy stalowe karabinki w aluminiowe punkty zaczepienia uprzęży przemysłowych (na nasz, czyli europejski rynek zazwyczaj są aluminiowe), miększe aluminium będzie się znacznie szybciej zużywać w kontakcie z twardszą stalą. Tak samo punkty wpinania przyrządów w kontakcie ze stalowymi karabinkami. Stalowy karabinek przełamywany na krawędzi raczej nie pęknie – a jedynie wygnie, podczas gdy aluminiowy karabinek przy większej sile pęknie. Z tego względu, tam gdzie jest zwiększone ryzyko działania siły na „łamanie”, używamy karabinków stalowych lub tych aluminiowych, odnośnie których producent deklaruje odpowiednio wysoką odporność na taki sposób niekorzystnego ich obciążania.
Pod wpływem aerozolu soli (np. wody morskiej rozpylonej w powietrzu) czy drobinek soli krystalicznej w wilgotnym powietrzu (jak to ma miejsce w kopalniach), zarówno metalowy jak i aluminiowy sprzęt mocno i szybko koroduje. Nie tak dawno, odkryto destrukcyjny wpływ wody morskiej rozpylonej w powietrzu, na punkty asekuracyjne w nadmorskich rejonach wspinaczkowych (nawet tych nieznajdujących się bezpośrednio nad morzem). Dotyczy to nawet stali nierdzewnej, z wyjątkiem specjalnej odmiany PLX HCR o podwyższonej odporności na korozję oraz naprężeniowe pękanie korozyjne. Zwykła stal rdzewieje, wystarczy, że zostawimy suchy (wydawałoby się) sprzęt, na noc w worku transportowym. Powierzchowna rdza nie stanowi żadnego problemu – dopóki nie ma wżerów i da się odczytać istotne oznaczenia, nie musimy się tym w ogóle przejmować. Aluminium nie rdzewieje, ale również może korodować, zwłaszcza w środowisku nadmorskim. Również w jaskiniach w kontakcie z mlekiem wapiennym, w alpinizmie przemysłowym w kontakcie o odczynie zasadowym.
Sprzęt metalowy, ulega najczęściej uszkodzeniom mechanicznym wskutek: obciążania nieosiowego, obciążania przy otwartym zamku/okładkach, przeciążania, uderzeń, kontaktu z ostrymi krawędziami (np. plakietkami w przypadku karabinków) oraz tarcia liny po korpusie czy obudowie. Uderzenie może być oczywiście spowodowane upadkiem z wysokości, ale w wielu przypadkach nie ma potrzeby wycofywać sprzętu, z samego tylko powodu, że upadł z wysokości. Więcej o tym, i powstających wtedy mitycznych mikropęknięciach (nie znaczy to wcale, że mikropęknięcia nie istnieją), przeczytać można w artykule poświęconym karabinkom wspinaczkowym.
Mało kto wie, że istnieje tzw. pęknięcie „zmęczeniowe” aluminium. Karabinek aluminiowy, który teoretycznie ma dużą wytrzymałość (a tak naprawdę nie wytrzymałość, tylko wysoką wartość minimalnej siły zrywającej****) może pęknąć przy stosunkowo niewielkiej sile, jeżeli udar na karabinek będzie się powtarzał – np. w przypadku wielokrotnych, sztywno wyłapywanych lotów znad wpinki – co często ma miejsce przy „patentowaniu” (rozpracowywaniu) trudnego miejsca z dolną asekuracją. Warto pamiętać, że obciążanie sprzętu siłą wyższą niż maksymalne obciążenie robocze (WLL, inaczej SWL – bezpieczne obciążenie robocze), nawet jeżeli nie zbliżamy się do wytrzymałości karabinka, a tak naprawdę jego minimalnej siły zrywającej (minimal breaking strength – MBS), powoduje właśnie zagrożenie zmęczeniem materiału, ale też może skutkować powstawaniem mikropęknięć. Wg. jednych źródeł zakłada się, że WLL przy obciążaniu statycznym powinno być wartością 5ciokrotnie mniejszą niż MBS, natomiast przy obciążeniach dynamicznych – 7miokrotnie mniejszą. Inne z kolei zakładają 10ciokrotny zapas względem MBS dla metalu oraz 5ciokrotny dla tworzyw sztucznych (a w katalogu Tendona na 2022 rok jest informacja, że „maksymalne dopuszczalne obciążenie liny wynosi 1/10 wytrzymałości nominalnej przedstawionej na etykiecie produktu”). Innym, mało znanym czynnikiem powodującym powstawanie mikrospękań w okolicy nosa karabinka, jest rotacja wciąganego (albo opuszczanego ciężaru), jeżeli układ, za pomocą którego to następuję, wpięty jest w plakietkę. Jeżeli nie zastosujemy krętlika (w obrębie, którego zachodzi rotacja), na karabinek działa dźwignia, tym bardziej, im transportowany ciężar jest rozciągły w poziomie oraz im intensywniej rotuje! Karabinek ma mniejszy zakres rotacji niż lina, przez co kiedy oprze się o plakietkę a lina dalej kręci, występuje intensywny nacisk na nos karabinka!
**** więcej na ten temat we wspomnianym już artykule o karabinkach wspinaczkowych – link.
O ile sprzęt z tworzyw sztucznych ma prawie zawsze ograniczony odgórnie okres trwałości, o tyle w przypadku sprzętu metalowego zdarza się to na szczęście rzadko. Na szczęście, bo jest to ogólnie rzecz biorąc bez sensu – nieekologiczne, nieekonomiczne i nieuzasadnione. Należałoby powiedzieć, że jeżeli już musimy przestrzegać zaleceń producentów odnośnie okresu trwałości (lub okresu użytkowania) sprzętu metalowego, bo używamy go do celów komercyjnych – do prac na wysokości albo kiedy odpowiadamy za użytkownika, któremu powierzamy sprzęt w rekreacji, należy kupować sprzęt tylko tych producentów, którzy nie ograniczają tego okresu. Inaczej może być tak, że będziemy musieli wycofać sprzęt, który jest całkowicie bezpieczny. Inaczej ma się oczywiście sprawa w przypadku sprzętu wykonanego z tworzyw sztucznych – nawet nieużywane starzeją się, i mimo tego że wiszące w górach w różnych warunkach atmosferycznych taśmy czy liny przez 20-30 lat, w testach na zrywarce mają zaskakująco dużą wytrzymałość, nie warto przekraczać okresu trwałości z jednego prostego względu. Jeżeli uprząż, lina czy kask dotrwają do końca okresu trwałości (bo nie zostały do tej pory uszkodzone lub zużyte), a my wtedy ich nie wycofamy z użycia, to kiedy to zrobimy? Kiedy już będzie za późno i spowodują wypadek? Często widzi się ludzi w uprzężach o archaicznych wzorach i niemodnej kolorystyce, którzy nie rozumieją, że nie tylko może to być niebezpieczne, ale też źle wygląda i jest znacznie mniej wygodne czy funkcjonalne. Bardzo dobrą uprząż można kupić już za 200 zł, a jej okres trwałości wynosi 10-15 lat. Nie powinno być dla nikogo problemem wymienić ją co taki okres czasu – życie jest warte dużo więcej. Warto przytoczyć przykład tragicznej śmierci Todda Skinnera, jednej z legend wspinaczki Doliny Yosemite, któremu przyjaciele mówili żeby wymienił w końcu uprząż. Nie była może ona tak bardzo stara (rzekomo 10 lat od daty produkcji), co zużyta wskutek intensywnego użytkowania. Podczas zjazdu na linie – czyli bez specjalnego obciążenia, zerwał się łącznik. W tym przypadku zamiast 15kN (minimalna wytrzymałość łącznika w nowej uprzęży), uprząż nie wytrzymała zbyt wiele. Argument zaskakującej wytrzymałości starych lin czy taśm, wiszących długo w górach nie powinien więc skłaniać nas do używania sprzętu po upływie jego okresu trwałości, czy też kiedy jest uszkodzony lub zużyty. Nawet nowa uprząż czy lina, po upłynięciu okresu trwałości mogą być niebezpieczne – mimo bardzo dobrego wyglądu i niemałej odporność na obciążenie statyczne, w kontakcie z ostrą krawędzią zawiodą już znacznie szybciej. Dokładnie tak samo jak liny dynamiczne używane do wspinaczki na wędkę. Więcej na ten temat, oraz czynnikach powodujących utratę właściwości dynamicznych lin, w artykule im poświęconym – link.
A co z okresem trwałości metalowego sprzętu, który ma elementy plastikowe? Jeżeli są kluczowe dla bezpieczeństwa, powinny zostać wycofane z użycia po minięciu okresu trwałości podanego dla tworzyw sztucznych przez danego producenta. Co w takim razie jest kluczowe dla bezpieczeństwa, a co nie? Na jednym szkoleniu z przeglądu sprzętu było dwóch prowadzących – specjalista od tworzyw sztucznych, będący równocześnie przedstawicielem na Polskę znanej firmy produkującej sprzęt alpinistyczny oraz menadżer tejże firmy. Wg jednego z nich, wiek plastikowego elementu blokady zamka w karabinku jest elementem kluczowym dla bezpieczeństwa, wg drugiego nie. Zostaje to więc, w przypadku niektórych producentów, kwestią jedynie uznaniową. Firma Petzl na szczęście rozwiązuje całkowicie ten problem
w przypadku swojego sprzętu – podaje, że żaden z plastikowych elementów metalowego sprzętu nie powoduje konieczności wycofania przyrządu czy karabinka, z samego tylko względu przekroczenia okresu trwałości podanego dla tworzyw sztucznych (dla Petzla 10 lat). W tym rozumieniu nie są one więc kluczowe dla bezpieczeństwa w sprzęcie Petzla. Oczywiście tylko ze względu na jego wiek. Uszkodzenia mechaniczne lub nieprawidłowe działanie mogą już powodować wpływ na bezpieczeństwo i kwalifikować do wycofania.
Jeszcze w temacie okresu trwałości sprzętu wykonanego z tworzyw sztucznych – rzadko kiedy spotkamy się obecnie z krótszym niż 10 lat. Coraz więcej producentów pozwala używać sprzęt 12-15 lat od daty produkcji. Nieliczne, niechlubne wyjątki ograniczają ten okres do 3 lat, co wydaję się być mocno nieuzasadnione. Nieuzasadnione ze względu na to, że materiał, z którego produkowany jest sprzęt tego typu, pochodzi zazwyczaj z tych samych źródeł (jak paliwo na stacjach w Polsce) i jest on bardzo rygorystycznie sprawdzany pod kątem jakości. Może się okazać, że sprzęt dwóch producentów podających skrajnie różne okresy trwałości różni się tylko metką i kolorystyką.
Bardzo kontrowersyjną praktyką jest ograniczanie okresu użytkowania, czyli czasu jaki można używać sprzęt od jego pierwszego użycia. Tutaj już zarówno w przypadku sprzętu metalowego jak i tego z tworzyw sztucznych, ciężko doszukać się przesłanek broniących zasadności istnienia takiego ograniczenia. Uprząż czy lina to nie mleko, które po otwarciu należy spożyć np. maksymalnie w 48 godzin. Uprząż nie zacznie się psuć w kontakcie z bakteriami znajdującymi się w powietrzu, kiedy wyciągniemy ją po raz pierwszy z opakowania. To kiedy użyliśmy uprząż pierwszy raz nie ma większego znaczenia – znaczenie ma jak ją używamy (częstotliwość, intensywność, sposób), a także w jakim środowisku. Bardzo duże znaczenie ma też sposób przechowywania i w przypadku sprzętu określonego rodzaju (np. karabinków) to, jak go konserwujemy.
Pozostałe, ogólne zasady bezpieczeństwa
Każdy element sprzętu wspinaczkowego, odpowiadający za bezpieczeństwo użytkownika, powinien posiadać swoją nazwę i numer w celu jego identyfikacji. W pracach na wysokości, bez tego teoretycznie nie da się podbić przeglądu okresowego, no bo jak połączyć protokół przeglądowy z konkretną sztuką sprzętu, jeżeli nie posiada numeru indywidualnego. Ogólnie, we wszystkich przypadkach numer identyfikacyjny pomaga nam w określeniu do kogo należy dana sztuka sprzętu. Sprzęt powinniśmy zaraz po zakupie spisać – nazwę jego producenta i modelu, numer seryjny (jeżeli występuje) oraz miesiąc i rok produkcji (bardzo ważne w przypadku sprzętu wyprodukowanego z tworzyw sztucznych). Należy również zapoznać się z instrukcją obsługi i określić wg niej koniec okresu trwałości (w przypadku sprzętu wykonanego z tworzyw sztucznych) i zachować ją „na później”. Producent niestety nie ma obowiązku oznaczyć sprzętu indywidualnym numerem, a jedynie nanieść numer partii lub serii. Numer partii lub serii jest o tyle istotny, że w przypadku wykrycia wady powtarzającej się w obrębie danych partii, użytkownicy są wzywani do zwrotu posiadanych przez nich egzemplarzy, co zresztą ma miejsce ostatnio dość często. W tym celu dystrybutor przekazuje informację do swoich klientów lub pośredników, którzy informują użytkowników końcowych, żeby sprawdzili partię z jakiej pochodzi dany model. Producent wymienia sprzęt z wadliwych partii na nowy albo zwraca pieniądze.
Wracając do numeru indywidualnego, na szczęście większość producentów nanosi unikalny numer na sprzęt, dzięki czemu jest możliwa jego identyfikacja. W przeciwnym wypadku, w komercyjnym zastosowaniu sprzętu rodzi się pewien problem. Sprzęt musi być identyfikowalny, ale może nie być praktycznego sposobu nadania mu numeru. O ile tworzywa sztuczne można podpisać specjalnym markerem (poza kaskami, chyba że w miejscu nie przenoszącym obciążenia lub na naklejce producenta, ale tak żeby nie zasłonić napisem ważnych informacji na temat kasku, czy w opisany już wcześniej sposób – blisko bocznej krawędzi, jeżeli producent na to zezwala), o tyle na sprzęcie metalowym część producentów zabrania wykonania graweru laserowego lub frezu. Nie ma w tym logiki, bo skoro zarysowania czy wytarcia, są przez większość producentów akceptowalne dopóki nie przekraczają 1mm, dlaczego nie pozwalają na bardzo płytki frez, który ledwo da się wyczuć pod paznokciem, czy tym bardziej grawer laserowy? Już utrudniają użytkownikom życie, bo oszczędzając na procesie produkcji nie nadają indywidualnych numerów (dotyczy to najczęściej karabinków, niekiedy nawet bardzo dobrych producentów), a dodatkowo zamykają oficjalnie możliwość użycia trwałego i praktycznego sposobu oznaczenia sprzętu. Nie raz zwracały się do mnie z tym problemem duże firmy, które na stanie miały setki karabinków. Jednej z nich producent zaproponował oklejanie korpusu karabinka taśmą klejącą, po czym napisanie numeru indywidualnego na tej taśmie. Niby ma to sens, ale tylko z pozoru. Pomijając trwałość takiej taśmy i naniesionych na niej oznaczeń (kto pracuje na wysokości w różnych warunkach, dobrze wie o co chodzi), co roku podczas przeglądu wszystkie takie taśmy trzeba odkleić, żeby sprawdzić czy pod spodem karabinek nie jest uszkodzony, po czym oznaczyć go na nowo. Bardzo czasochłonne i upierdliwe. Dodatkowo, naklejki na sprzęcie metalowym mogą przyśpieszać jego korozję – jeżeli dostanie się pod nie wilgoć, nie wyschnie już tak szybko.
Oczywistym jest, że jeżeli są producenci, którzy dopuszczają płytki frez czy grawer laserowy, a dodatkowo wszyscy znani mi producenci dopuszczają milimetrowe rysy czy wytarcia, płytki frez czy grawer laserowy nie będzie problemem na metalowym sprzęcie. Oczywiście jeżeli zrobi się go w odpowiednim miejscu. Nie mniej jednak, grawer również może ułatwiać korozję – narusza bowiem powierzchniową warstwę zabezpieczającą.
Żeby jednak uniknąć problemów przy okresowych przeglądach, warto przed zakupem sprzętu upewnić się, czy posiada numery identyfikacyjne. Jeżeli nie posiada, to czy producent pozwala na sensowny sposób jego oznaczenia. Oczywiście problemy te dotyczą komercyjnego zastosowania sprzętu, gdzie okresowo (nie rzadziej niż raz do roku), powinna zostać przeprowadzona dokładna kontrola sprzętu przez osobę kompetentną. Kompetentną, znaczy posiadającą odpowiednią wiedzę i umiejętności. W praktyce wymagane jest też oczywiście zaświadczenie o ukończeniu odpowiedniego kursu, co w sumie niestety nie zawsze świadczy o wiedzy i umiejętnościach.
Wszystkie elementy sprzętu odpowiadające za bezpieczeństwo użytkownika, powinny być nie tylko używane, ale też przechowywane i konserwowane zgodnie z instrukcją obsługi dostarczoną przez producenta.
Wiele razy było już podkreślane, żeby przestrzegać okresu trwałości podanego przez producenta sprzętu dla tworzyw sztucznych, skąd jednak wiadomo kiedy została wyprodukowana dana sztuka sprzętu? Datę produkcji odczytuje się z numeru seryjnego lub innego numeru znajdującego się w różnych miejscach, w zależności od typu sprzętu. Obecnie produkowany sprzęt z tworzyw sztucznych powinien mieć jasno określony miesiąc i rok produkcji (wynika to z Rozporządzenia UE ws. środków ochrony indywidualnej). Więcej na temat aktów prawnych regulujących sprawy związane ze sprzętem w osobnym artykule – link.
Sprzęt użytkowany intensywnie, bądź niewłaściwie, może się zużyć bądź uszkodzić nawet przy pierwszym użyciu! Przed każdym użyciem oraz po każdym użyciu, powinien więc zostać sprawdzony pod kątem zużycia czy powstania uszkodzeń powodujących nieprawidłowe jego działanie, a co za tym idzie zagrożenie życia bądź zdrowia użytkownika. Od poprawnego użytkowania sprzętu zależy zdrowie, a nieraz także życie. Kluczowe znaczenie ma również jego prawidłowe funkcjonowanie, dlatego należy o niego odpowiednio dbać. Właściwie traktowany sprzęt nie tylko lepiej będzie chronić życie, ale i będzie robił to przez dłuższy czas.
Nie wolno:
- Zostawiać sprzętu byle gdzie oraz rzucać go na brudne podłoże.
Nie wolno (ciąg dalszy):
- Deptać po sprzęcie, zwłaszcza jeśli leży on na piaszczystym podłożu (drobinki piasku powodują zacieranie się mechanizmów, szybsze zużycie włókien liny/taśmy/repsznura, a także szybsze wycieranie karabinków i przyrządów, na których pracuje zapiaszczona lina).
- Dopuścić do uszkodzenia sprzętu spadającymi przedmiotami.
Nie wolno (ciąg dalszy):
- Używać sprzętu uszkodzonego lub po przekroczeniu jego okresu trwałości.
- Kupować sprzętu używanego (część uszkodzeń jest niezauważalna gołym okiem) lub
z niesprawdzonego źródła (ryzyko zakupu podróbki), a także nie używać sprzętu, co do którego odpowiedniego stanu nie mamy całkowitej pewności (dlatego też trzeba uważać komu pożycza się swój sprzęt, a najlepiej nie robić tego w ogóle). - Samodzielnie naprawiać lub modyfikować sprzęt poza wymianą części zamiennych (jeżeli dany producent na to pozwala).
Jak dbać o sprzęt z tworzyw sztucznych?
Liny
Po zakupie nowej liny, dobrze jest ją w odpowiedni sposób odpakować i rozwinąć. Jeżeli zrobimy to byle jak, może być bardziej podatna na skręcanie. Dawniej, źle przygotowana do pierwszego użycia lina dynamiczna, potrafiła kręcić się przez kilka lat. Na szczęście są sposoby, żeby zmniejszać skutki takich błędów, ich omówienie wykracza jednak poza ramy niniejszego artykułu.
W celu odpakowania i rozwinięcia buchty liny dynamicznej należy wyczytać z instrukcji obsługi lub zobaczyć na filmie konkretnego producenta, jak należy to prawidłowo zrobić. Jeżeli jednak zakupiona lina znajduje się na bębnie, należy założyć go na kij od miotły albo inny pałąk, podeprzeć z dwóch stron, po czym rozwinąć żądany odcinek (lub całą linę) na czyste podłoże. Nowe liny półstatyczne sprzedawane są zazwyczaj na bębnach (są nawet 50cio czy 100tu metrowe bębny, ale też 300 czy np. 800 – nie tylko najbardziej znane, 200tu metrowe), chyba że kupujemy je na metry, wtedy sklep tnie dany odcinek właśnie z bębna. Liny dynamiczne natomiast, sprzedawane są na bębnach zazwyczaj tylko w przypadku większych długości (200m i więcej).
Nowe liny półstatyczne powinno się poddać pewnemu procesowi, o którym więcej w artykule dotyczącym lin półstatycznych – link.
W przypadku „normalnie” (w sensie, że nie fabrycznie) zwiniętych lin, również dobrze byłoby je prawidłowo przygotować. Chodzi o to, że lepiej nie kłaść obwojów na ziemi zaraz po cofnięciu zakończenia (jak to się często widuje). Dużo lepiej jest, po cofnięciu zakończenia i zawiązaniu stopera, przewinąć linę całą z ręki na czyste podłoże lub plandekę. W przeciwnym wypadku, istnieje duże prawdopodobieństwo, że lina się spląta, co może mieć miejsce w kluczowym dla bezpieczeństwa (lub powodzenia wspinaczki) momencie. Dodatkowo jeżeli nie zawiążemy od razu węzła zabezpieczającego na końcu liny i nie przewiniemy jej całej, prawdopodobieństwo, że nie zawiążemy go w ogóle jest bardzo duże. Wbrew temu, co się niektórym wydaje, praktyka pokazuje, że tak po prostu jest. Wspinając się z dolną asekuracją, warto też po każdym wejściu zrzucić linę w przeciwnym kierunku, tzn. na końcu na którym była zawiązana ósemka powrotna, zawiązać stoper i zrzucić drugi koniec przewijając tym samym całą linę przez stanowisko. Dzięki temu zużywamy równomiernie oba końce liny i zapobiegamy jej kręceniu. W skałach używa się toreb na linę w połączeniu z płachtami. Wtedy zamiast zwijać linę, po prostu ją „płachtujemy”. Takie rozwiązanie nie tylko umożliwia wygodny transport liny i pomaga w utrzymaniu jej czystości, ale też umożliwia tzw. czysty start – można siedząc albo stojąc na płachcie, ubrać buty wspinaczkowe i od razu (bez ich brudzenia) rozpocząć wspinaczkę.
Przygotowanie liny przed wspinaczką
Klarowanie liny na płachtę
Kiedy poruszamy się po dachu czy jakimkolwiek innym podłożu, które rzadko w pracach na wysokości (czy np. podczas eksploracji jaskiń) bywa czyste, linę warto wywlekać z worka transportowego. Oczywiście podczas prawidłowego przygotowywania takiej liny najpierw wiążemy węzeł zabezpieczający, dopiero potem przewijamy całą linę do worka transportowego. Oba końce warto przywiązać w pobliżu jego otworu – ten ze stoperem, żeby dało się łatwo sprawdzić czy wolny koniec liny został prawidłowo zabezpieczony, a drugi żeby podczas szukania go nie zawiązać nieświadomie węzła w którymś tam miejscu liny. Linę wywleka się jeszcze powszechnie z wora w przypadku z zjazdu na linie podczas wietrznej pogody.
Worowanie liny
Jeżeli budujemy stanowisko do wspinaczki na wędkę, warto w punkt centralny stanowiska wpiąć dwa karabinki (o tej samej wielkości i kształcie – najlepiej symetrycznym) zamkami przeciwstawnie i wpiąć linę w oba. Dzięki temu zarówno lina jak i karabinki, zużywają się znacznie wolniej – większa powierzchnia styku, mniejsze załamanie liny. Oczywiście w takich miejscach dużo lepiej jest użyć karabinków stalowych niż aluminiowych.
Bardzo istotnym dla zużycia liny będzie też stan karabinków i przyrządów, a zwłaszcza ich powierzchni, po których przesuwa się lina. Występowanie na ich powierzchni zadziorów czy ostrych krawędzi (np. na wspinaczkowych przyrządach asekuracyjnych, czy zaciskowych w taternictwie jaskiniowym i pracach na wysokości), spowoduje przyśpieszone zużycie oplotu liny, a w skrajnym przypadku nawet jej zerwanie. Wszelkie zadziory i ostre krawędzie należy wyoblić papierem ściernym lub pilnikiem, a jeżeli poziom wytarcia przekroczył dopuszczalną przez danego producenta głębokość, powinniśmy daną sztukę sprzętu wycofać z użycia.
Konserwacja i przechowywanie sprzętu wykonanego z tworzyw sztucznych
Należy dbać o czystość sprzętu (między innymi nie rzucając go na brudne podłoże, czy nie deptając po nim) a w razie potrzeby, sprzęt wykonany z tworzyw sztucznych prać w pralce (z wyjątkiem kasków) zgodnie z zaleceniami producenta (w 30˚C, bez wirowania, ze specjalnym środkiem do prania lin – np. beal rope cleaner). Można też wyprać sprzęt tego typu ręcznie, używając miękkiej szczotki (tym razem z kaskami już nie ma problemu) w wodzie o temperaturze 30˚C, używając specjalnego środka do prania lin. Proszek do prania czy płyn do płukania mogą mieć negatywny wpływ na wytrzymałość oraz miękkość sprzętu, a szare mydło słabo czyści w tak niskiej temperaturze. Do czyszczenia sprzętu nie wolno też stosować wysokociśnieniowych urządzeń myjących, które mogłyby go uszkodzić. Jeżeli chcemy pozbyć się tłustych plam ze sprzętu wykonanego z tworzyw sztucznych (poza kaskami), możemy użyć benzyny aptecznej. Będzie to skuteczna metoda dopóki plamy są „mokre”. Do czyszczenia kasków niektórzy producenci dopuszczają użycie spirytusu.
Żeby wysuszyć mokry czy wyprany sprzęt, należy go rozwiesić (np. na krześle, czy w przypadku liny wygodnie jest przewiesić zwoje przez blat stołu) w suchym, dobrze przewiewnym i zacienionym pomieszczeniu. Należy zachować bezpieczny dystans od bezpośredniego źródła ciepła. Ja piorę sprzęt tekstylny zazwyczaj wieczorem, rozwieszam na balkonie, żeby odkapał przez noc. Potem rozwieszam go wewnątrz mieszkania i zazwyczaj po następnej nocy jest całkowicie suchy. Jeżeli nie ma potrzeby, nie należy wystawiać sprzętu na działanie promieniowania UV. Jeżeli w danym momencie nie używamy sprzętu, a mamy możliwość go osłonić przed bezpośrednim oddziaływaniem promieni słonecznych, należy to zrobić. Sprzęt należy przechowywać w suchym, dobrze wentylowanym i zacienionym miejscu.
Jak dbać o sprzęt metalowy?
W razie potrzeby czyścić w wodzie o temperaturze 30°C z dodatkiem szarego mydła, a następnie dobrze przepłukać bieżącą wodą i wysuszyć. Do czyszczenia można użyć mało agresywnej szczoteczki. Nie wolno używać do czyszczenia kwasów lub innych agresywnych środków czyszczących. Nie powinno się też używać środków typu WD40, ponieważ usuwają one smar, a także powodują przylepianie brudu i mogą spowodować przyśpieszone zużycie. Do czyszczenia sprzętu nie wolno używać wysokociśnieniowych myjek, ponieważ również woda pod dużym ciśnieniem może wypłukać smary. Może też uszkodzić uszczelki.
Jeżeli sprzęt wymaga smarowania (np. karabinki kiedy „chrobotają” przy otwieraniu i zamykaniu), należy najpierw porządnie go wyczyścić (albo tak jak opisano to powyżej, albo przedmuchać sprężonym powietrzem), po czym użyć oleju silikonowego lub silnikowego (w zależności od zaleceń producenta). Należy wprowadzić smar do wewnątrz mechanizmu i wykonać kilka razy ruch, jaki dany mechanizm umożliwia (np. kilka razy otworzyć karabinek i pozwolić mu się samoczynnie zamknąć). Następnie należy usunąć nadmiar oleju przy pomocy szmatki lub ręcznika papierowego, by uniknąć kontaktu tłustego sprzętu z taśmami lub linami. Dużo lepiej sprawdzi się olej silikony w sprayu, z rurką wspomagającą dostęp do trudno osiągalnych miejsc, niż leisty smar silikonowy z pompką.
Tak jak w przypadku sprzętu z tworzyw sztucznych, należy unikać kontaktu z ostrymi krawędziami (zwłaszcza podczas obciążania) i narzędziami. Mimo tego, że skutki potencjalnego kontaktu nie będą aż tak niebezpieczne, to ryzyko uszkodzenia sprzętu i konieczność jego wycofania z użycia, są bardzo realnym zagrożeniem.
Na koniec jeszcze raz – dbajmy o to, żeby nie zostawiać sprzętu byle gdzie (zwłaszcza na brudnym podłożu) oraz o to, żeby po nim nie deptać. Pomaga to mocno w utrzymaniu sprzętu w czystości, co z kolei znacznie zmniejszy szybkość jego zużycia, ale też zmniejsza ryzyko jego utraty. Przydaje się w tym celu jeszcze jedna zasada – nie kłaść nigdzie sprzętu luzem, zwłaszcza na wysokości. Jeżeli wypinamy skądś jakiś element sprzętu, powinniśmy wiedzieć gdzie chcemy go wpiąć, po czym od razu to zrobić. Trzymanie sprzętu dłużej w rękach na wysokości, czy zostawianie go byle gdzie, znacznie zwiększa ryzyko jego upadku z wysokości lub zgubienia. Jeżeli chcemy go odłożyć będąc na ziemi, odłóżmy sprzęt do worka transportowego albo połóżmy na plandekę zamiast na ziemię, a jeżeli jest to karabinek albo nieduży przyrząd, zepnijmy go zawsze razem z czymś innym – inaczej dużo łatwiej będzie go zgubić.
Zachęcamy do zapoznania się z pozostałymi częściami naszej serii artykułów sprzętowych „NIE wszystko o…”
Poprawki i konsultacje merytoryczne (za co bardzo dziękuję): Janina Tomić oraz Jakub Ochnio
zdjęcia: Mariusz Połowczuk
Offa Media
Mateusz Gutek
dyrektor Polskiej Szkoły Alpinizmu
Źródła:
- Pit Schubert „Bezpieczeństwo i ryzyko w skale i lodzie.” Tom 1. Sklep Podróżnika 2011
- petzl.com
- amc.com.pl
- beal-planet.com
- beal.pl
- kanał GME Supply na youtube.com
- EN397:2012+A1:2012 Przemysłowe hełmy ochronne
- EN12492:2012 Sprzęt alpinistyczny. Kaski dla alpinistów – wymagania bezpieczeństwa i metody badań