Idealnie wraz z końcem pory deszczowej w Europie, ruszamy po raz kolejny w tym roku do Paklenicy. Cel ten sam – szlifowanie wielowyciągowych operacji sprzętowych, przyswojonych na kursie skałkowym oraz rozwinięcie ich o logistykę działania w nieco większej ścianie :)
W drodze do kultowego wąwozu, z powodu niskich temperatur w Austrii, zatrzymujemy się na chwilę dopiero w Buncovych Skałach. Przy granicy słoweńsko-austriackiej było już nieco cieplej, a gdzieś trzeba był żeby rozprostować kości i przypomnieć sobie schemat wielowyciągu i wycofu ;)
Na popularny kemping Anica Kuk docieramy niewiele po 20, a następnego dnia (w jeszcze dość chłodny, październikowy poranek) zbieramy się powoli i uderzamy do parku narodowego dopiero kiedy temperatura zrobiła się bardziej chorwacka niż polska ;)
Zdjęcia: Mariusz Połowczuk (OffaMedia.com) oraz Mateusz Gutek
Ostrzeżenie:
Wspinaczka i inne pokrewne dyscypliny, należą do sportów z natury niebezpiecznych. Polska Szkoła Alpinizmu (Niepubliczna Placówka Kształcenia Ustawicznego), nie bierze odpowiedzialności za samodzielne stosowanie zawartych treści, ani też za potencjalne błędne zrozumienie części lub całości tekstu, niezgodne z intencją autora.
Osoby preferujące styl OS, nie powinny przyglądać się zbyt dokładnie zdjęciom, a tym bardziej czytać ich opisów!
Ča je od Draga je od Draga na Kuku od Skradelin
Rzekę wbrew obawom da się przekroczyć bez problemu, także chwilę po zamknięciu samochodu startujemy już w Ča je od Draga je od Draga na Kuku od Skradelin. Pierwszy, piątkowy wyciąg, to stosunkowo łatwe, ładne, techniczne i mało zaskakujące (jak się zna tutejsze połogi i wyceny) wspinanie.
Drugi za 5b, jest już zdecydowanie trudniejszy i lotniej obity, ale jest też dość sporo miejsc, gdzie można założyć pętle. Koniec wyciągu na długiej, skośnej półce. Mimo tego, że w topo wygląda jakby drugi wyciąg był najdłuższy, 40to metrowa lina wystarcza bez problemu.
Za to trzeci ma ok. 50m i zaczyna się pionowym, dość wymagającym terenem, żeby po kilku metrach przejść w ciąg połogich, rynnowych fragmentów, które mogą dawać odczucia mocnego 5b, ale tylko wspinając się w butach wspinaczkowych. W podejściówkach jest ciężko – zarówno w dolnych, jak i górnych partiach wyciągu, przez tarciowe stopnie. Stałą asekurację należy uzupełnić pętlami.
Koniec pod skalnym łbem, którym wiedzie ostatni, najtrudniejszy wyciąg za 6b+. Gdyby chcieć go ominąć, jeszcze przed stanowiskiem warto iść od drzewka wprost do góry pseudozałupą do zalesionej, schowanej między skałami półki.
Idąc wyciąg za 6b+, trzeba się zebrać do mocniejszego ruchu na dole, a potem drugi raz kawałek wyżej – z tym że już jest nie tylko siłowo, ale również koncepcyjnie i odważnie. Dojście do ścieżki zejściowej przez chwile strome i czujne, ale względnie bezpieczne. Kończąc na zalesionej półce, omijając kluczowy wyciąg, jesteśmy na ścieżce zejściowej od razu.
Słońce nie wyszło zza chmur prawie w ogóle, a z nieba spadło co prawda kilka kropli, ale było naprawdę przyjemnie. Wszechobecne wszędzie zacieki, na połogich drogach nie przeszkadzają w zasadzie w ogóle – tylko na bardziej spionizowanych czy przewieszonych fragmentach skały, jak na przykład na charakterystycznym łuku Hram. Są tam trudniejsze drogi, z którymi można się zmierzyć schodząc z Kuka od Skradelin, bo ścieżka zejściowa prowadzi dokładnie przez ten sektor.
Hram – Morana i Vodan
I tak, na dogrzewkę zrobiliśmy bardzo fajne 6c – Morana. Łaskawe wspinanie po klamkach, z przyjemny, siłowym, krótkim cruxem na wyjściu z przewisu. Kąśliwa wpinka przed kluczowym odcinkiem. Jak na Paklenicę bardzo soft.
Zaraz po Moranie próbujemy znacznie trudniejszą linię – Vodan za 7b. Tutaj już było mokro w wielu miejscach, ale wspinać się dało :) Zasięgowy crux w dolnej części, przechodzący w ciągowe przejście do ryski, gdzie można podhaczyć kolano, podbiera na tyle, że bez zapasu góra będzie nie do urobienia, mimo możliwości złapania NHR w rysie. Nad restem, trzeba przedrzeć się przez podchwyt i pośredni chwyt, do dwuręcznej klameczki w rysie oraz szorstkiej półki. Tutaj trzeba się zmobilizować do długiego ruchu w lewo, z dwóch krawądek i nogami pod okapem. Jak już to się uda, do końca nie ma powodu żeby spadać ;)
Mosoraski, Popaj i Rapina
Prognoza na następny dzień jest bardzo dobra, dlatego ruszamy o 7 z kempu i atakujemy najpopularniejszą wielowyciągową linię – Mosoraskiego na Anicy. Meldujemy się pod ścianą ok. 8 rano i pierwszy raz widzimy jak ktoś się wspina tu poza nami – jeden zespół jest właśnie po pierwszym wyciągu. Niedługo potem wystartował kolejny – brytyjska para próbowała swoich sił na Klinie, ale zatrzymali się na parędziesiąt minut na drugim wyciągu, a potem rzeźbili straszliwie schodząc w stronę Mosoraskiego i zrzucając sporą lawinę kamieni.
My z kolei, nieco później niż planowaliśmy co prawda, stajemy wszyscy bez większych przygód na szczycie po 14. Dość dokładny opis Mosoraskiego w innej, podlinkowanej na dole strony fotorelacji. Mokro było tylko na kluczowym wyciągu. Poza tym bardzo komfortowo – jeżeli chodzi o tarcie, gorzej z termiką – momentami mocno wiało, zapowiadając zresztą chwilową zmianę pogody.
Wiedząc, że ma padać intensywnie całą noc, uderzamy jeszcze chwilę przed zmrokiem w Popaja i sprawdzamy sąsiednią Rapinę. Jako, że znajdują się nad sklepem z pamiątkami, o tej porze roku można je pomacać tylko rano przed otwarciem albo wieczorem po zamknięciu, ale w tej drugiej opcji tylko z czołówkami. Popaj (przewodnikowo 6a/+), to jedna z najlepszych dróg jakie robiłem. Lekko chamowaty przewis na dole, sam w sobie wart spokojnie 6a+, potem trochę dobrych dziur z wymagającą pracą nóg i zarąbisty techniczny połóg w rynnie. Mało komfortowo obite, trzeba mieć zapas żeby czuć przyjemność. 6b spokojnie. Rapina z kolei (7a/+), to podbierający przewis i ostry, palczasty przez chwilę crux na wyjściu. Reszta łatwa i przyjemna.
Spit Bull
W nocy padało rzeczywiście bardzo srogo, ale już koło 8 rano widać było jak skała schnie w oczach. Pierwszy dzień wyjazdu, który odznaczał się przez większość dnia mocnym słońcem spowodował, że na połogich drogach zacieków było niewiele więcej niż przed burzą. Dostosowując cel do warunków i planów na kolejne dni, atakujemy w okrojonym, trójkowym zespole Spit Bulla. Ta popularna, nieodległa od parkingu linia, startuje na lewo (za filarem) od jeszcze bardziej popularnego Nosoroga (na Kukovi ispod Vlake). Pierwsze dwa wyciągi są bardzo ładne, ale wbrew przewodnikowej wycenie bliższe wycenie 5c niż 5a.
Drugie i trzecie stanowisko wspólne z Nosorogiem, a trzeci wyciąg taki sam – chwilę łatwym teren do góry, potem krótkie zejście i przez skośne brzytwy za winkiel do stanowiska. Potem zamiast jak Nosorog do góry, zejście od pierwszej plakietki łatwym terenem (na Stupie miałoby wycenę 1- zamiast przewodnikowego 4a ;)) do sportowych dróg w kierunku sektora Tron.
Stąd kluczowy wyciąg za 6a i w sumie ostatni niby łatwiejszy, ale jak dla mnie tak samo trudny.
Dwa ostatnie nie tak ładne jak dwa pierwsze, ale też fajne. Po siłowym wyjściu z rysy w przewisie na starcie ostatniego wyciągu, trzeba wypatrywać kolejnych plakietek z lewej.
Zejście jak w Nosorogu – po ostatnim wyciągu kawałek łatwym terenem do góry i już zaczynają się kopczyki zejściowe z lekko emocjonującym, mocno eksponowanym trawersem w jednym miejscu.
Więcej fotorelacji z wielowyciągowych wyjazdów wspinaczkowych, dostępnych na naszej stronie:
Karabore, Nidia oraz Kanjonski, czyli kolejny tydzień w chorwackim raju cz. 2 :)
Chorwacja kwiecień ’24 cz.1: Diagonalka na Debelim Kuku (Paklenica)
Chorwacja kwiecień ’24 cz.2: Velebitaski na Anicy Kuk
Paklenica 06.2023 cz.1 – Slowenski, Domzalski, Mosoraski i inne największe klasyki :)
Paklenica 06.2023 cz.2 – Nosorog, Centralny Kamin, Sjeverno Rebro oraz Water Song
Thalhofergrat, Paklenica, Obli Kuk i Peilstein – warsztaty z zakresu wspinaczki wielowyciągowej 2023
Höllental październik 2022 – Vordere Stadelwand, Frisbeeplatte oraz sąsiednie Adlitzgraben
oraz w formie albumu na naszym profilu na fb:
Jesienny, 4ro dniowy wyjazd szkoleniowy – , Hollental, oraz Peilstein
zdjęcia: Mariusz Połowczuk OffaMedia.com
(& Mateusz Gutek)
Mateusz Gutek
dyrektor Polskiej Szkoły Alpinizmu