Anica Kuk, to niesamowita ściana, jedna z lepszych w Europie. Oczywiście jeżeli chodzi o wspinanie wielowyciągowe. Drugiego dnia naszego pobytu w Paklenicy, aura w dalszym ciągu upalna, ale na wieczór prognozy zapowiadają burzę. Z kolei na następny dzień liczne opady i znacznie niższą temperaturę. Póki co jednak, po wczesnej pobudce, pełni optymizmu uderzamy standardową ścieżką dnem wąwozu w górę – jak zawsze w stronę odbicia w prawo przez potok, i stąd prosto pod Anicę.
Zazwyczaj drogi o stosunkowo niskich trudnościach, biegną w „wielkiej ścianie” jej mało litymi i mało eksponowanymi fragmentami. W przypadku Velebitaskiego, jednego z trzech największych klasyków Anicy, jest zupełnie inaczej. Patrząc na drogę z oddali, ciężko uwierzyć, że na takiej połaci da się znaleźć łatwe wspinanie. Może też dlatego, że generalnie wyceny łatwiejszych wyciągów są mocno zaniżone i w rzeczywistości jest znacznie trudniej niż powinno być patrząc na cyfrę, ale i tak droga o wycenie 6a+ (nawet Paklenickie, czyli bardzo często bardzo niedocenione, 6a+), w tak eksponowanym i niesamowitym terenie, to prawdziwy rarytas :)
Zdjęcia: Mariusz Połowczuk (OffaMedia.com), Norbert Kubiszyn, Hubert Fudali oraz Mateusz Gutek
Ostrzeżenie:
Wspinaczka i inne pokrewne dyscypliny, należą do sportów z natury niebezpiecznych. Polska Szkoła Alpinizmu (Niepubliczna Placówka Kształcenia Ustawicznego), nie bierze odpowiedzialności za samodzielne stosowanie zawartych treści, ani też za potencjalne błędne zrozumienie części lub całości tekstu, niezgodne z intencją autora.
Osoby preferujące styl OS, nie powinny przyglądać się zbyt dokładnie zdjęciom, a tym bardziej czytać ich opisów!
Dojście pod ścianę jest czytelne i przyjemne. Mijamy start Mosoraskiego oraz Klina, i po chwili dochodzimy do zielonej tabliczki z napisem Velebitaski. Podchodzimy kawałek do góry, do półki pod startem. Należy się kierować do pierwszej plakietki nad trójkątną tabliczką na skale. Z lewej biegnie Albatros, a druga plakietka ze starą czarną pętelką, to droga Ranja, która biegnie pomiędzy Velebitaskim i Albatrosem – tam nie idziemy ;) Zamiast tego, uderzamy ewidentną formacją bardziej w prawo – i tam – rzędem niezbyt gęsto, ale bezpiecznie rozmieszczonych punktów…
…ciśniemy pięknym, ciągowym, technicznym, odważnym i bardzo wymagającym – jak na swoją wycenę – systemem rys.
Końcowe metry, to ciekawy połóg i niełatwe przewinięcie się przez kant na półkę do stanowiska. Ponad 40 metrów niesamowitego wspinania, które odczułem bardziej jak 6a niż 5b. Trzeba uważać z dokładaniem asekuracji i używaniem haków, żeby nie brakło ekspresów.
Drugi wyciąg (4a), zaczyna się trawersem w prawo za kant, po czym wyprowadza w stosunkowo łatwy połóg. Dla komfortu można coś dołożyć między stałymi punktami. Na następnym (4c), trzeba wychodzić odważnie nad wpinki, i z powodu małej ilości stałych punktów, trzeba się rozglądać żeby nie wbić nie tam gdzie trzeba. W pewnym momencie, po lewej widać plakietki i tam trzeba iść – zamiast na wprost rysą. Po chwili wspinania i dużym runoucie, docieramy do bardzo wygodnej półki z dwoma stanowiskami – jednym na prawej ścianie nyży, drugim na lewej. Lepiej użyć tego po lewej, bo zaraz nad nim startuje czwarty wyciąg.
Ten z kolei, wyceniony na 4b, prowadzi wzdłuż kantu charakterystycznego dzioba, do wysoko umiejscowionej pierwszej plakietki. Wcześniej można założyć frienda, a po wejściu na szczyt dzioba, liny przepina się przez punkty i schodzi na dół do dna komina.
Sam komin jest ciekawy, bo żeby było za 4b, trzeba wejść dojść głęboko. Nie jest trudno, ale przez brak przelotu w górnej części, na pewno psychicznie.
Następny wyciąg, zaczyna się technicznym i znowu dość wymagającym jak na swoją wycenę (5b) trawersem…
…po czym czeka długie wspinanie, wzdłuż ciągowej rysy z runoutami. Znowu – dokładając własną asekurację i używając haków, trzeba uważać żeby nie brakło ekspresów.
Dla mniej bardziej 6a niż 5b, ale ciężki plecak może potęgować odczucia. Stanowisko wiszące, niezbyt wygodne.
Nad nami kluczowy odcinek. Startuje technicznym, kluczącym raz wprawo raz w lewo połogiem. Stopni mało, ale da się dojść bez większych problemów do płetwy, którą trzeba przetrawersować po podchwytach w lewo, na słabszych stopniach. Po wejściu w odciągi robi się coraz łatwiej i za chwilę będzie można porządnie zrestować. Reszta wyciągu, to bardzo ciekawa rzeźba skały i dość wymagające technicznie, odważne parcie do przodu. Na tym wyciągu wycena przewodnikowa a odczucia rozjeżdżają się najmniej – 6b byłoby adekwatne.
Potem mocne 5a (realnie 5c), w pięknym kominie i z ciekawą końcówką po wejściu na półkę. Trzeba iść lekko z prawej od plakietki, na misia trzymając krawędzi wymyć. Trójkowy wyciąg doprowadzający do komina może jest łatwy, ale ma bardzo wymagające stanie jak na tą wycenę – bardziej 4c.
W kominie jest bardzo duża, wygodna półka, z której startuje kolejny niedoceniony odcinek (niby 4a). Piękne wspinanie po urzeźbionej, charakterystycznej dla jaskiniowych dróg skale. Odważne runouty, jedno miejsce za 5c i wejście w połóg, gdzie najlepiej ominąć niepotrzebne stanowisko i iść do wyżej położonej, usłanej trawą półki. Zwłaszcza, że kolejny odcinek jest źle obity i grozi uderzeniem w półkę, a asekurując z niższego stanowiska generowalibyśmy dodatkowe przesztywnienie liny i nie widzielibyśmy wspinającego.
Generalnie dwa ostatnie wyciągi, to żenada jeżeli chodzi o obicie – psują ogólne, bardzo pozytywne wrażenie. Przedostatni wyciąg, ma nad półką jedną plakietkę. Potem przez parę metrów nie da się nic założyć. W okolicach plakietki jest mocny odcinek, znowu trudniejszy niż wskazuje wycena.
Ostatni wyciąg jest równie skandaliczny w kwestii ilości przelotów i jeszcze bardziej pojechany, jeżeli chodzi o różnicę między rzeczywistą trudnością a wyceną.
Ostatnie stanowisko znajduje się na lewo od końcowego pseudokomina. Ogólnie droga jest przepiękna, dużo ładniejsza i czytelniejsza od Mosoraskiego, ale też znacznie, ale to znacznie bardziej wymagająca. Każdy wyciąg jest mocny i wymaga koncentracji.
Równo z momentem osiągnięcia końca drogi, przez ostatniego wspinającego drugiego zespołu, zaczęło niezbyt mocno, ale jednostajnie padać. Mimo wszystko zejście było stosunkowo przyjemne :)
Ogólnie rzecz ujmując, droga przepiękna i bardzo wymagająca, zostawiająca jednak lekki niesmak, spowodowany zupełnie niepotrzebnie nieprzyjemnym i niebezpiecznym obiciem dwóch ostatnich wyciągów – co dodatkowo powoduje problemy z orientacją. Zresztą jak może być inaczej, skoro jest błędnie wyrysowany przebieg drogi! Uwaga – na schemacie poniżej, przebieg 10ego wyciągu wyrysowany jest na prawo od pośredniego stanowiska (w którym zresztą najlepiej jest skończyć wyciąg nr 9), a tymczasem biegnie z lewej. Tam też jest owa jedyna plakietka.
Patrząc na prognozy na następny dzień, wydawało się, że chcąc nie chcąc będziemy odpoczywać po ciężkimi dniu. Jak to jednak często bywa, pogoda była dużo lepsza, ale o tym w następnej fotorelacji :)
Więcej fotorelacji z wielowyciągowych wyjazdów wspinaczkowych, dostępnych na naszej stronie:
Chorwacja kwiecień ’24 cz.1: Diagonalka na Debelim Kuku (Paklenica)
Paklenica 06.2023 cz.2 – Nosorog, Centralny Kamin, Sjeverno Rebro oraz Water Song
Paklenica 06.2023 cz.1 – Slowenski, Domzalski, Mosoraski i inne największe klasyki :)
Thalhofergrat, Paklenica, Obli Kuk i Peilstein – warsztaty z zakresu wspinaczki wielowyciągowej 2023
Höllental październik 2022 – Vordere Stadelwand, Frisbeeplatte oraz sąsiednie Adlitzgraben
oraz w formie albumu na naszym profilu na fb:
Jesienny, 4ro dniowy wyjazd szkoleniowy – , Hollental, oraz Peilstein
zdjęcia: Mariusz Połowczuk OffaMedia.com
(& Norbert Kubiszyn, Hubert Fudali, Mateusz Gutek)
Mateusz Gutek
dyrektor Polskiej Szkoły Alpinizmu