Korzystając z kawałka pola namiotowego, dzięki gościnie wspomnianego w pierwszej części relacji pensjonatu (na razie bez opłat, bo nie ma jeszcze prysznica), możemy ruszyć wcześnie rano prosto w skały, żeby uniknąć afrykańskich upałów i zapowiadanych burz. Zanim jednak przecięliśmy piękną łąkę dzielącą pensjonat od lasu u podnóża skał, zjedliśmy śniadanie w ciekawym otoczeniu, wykreowanym przez mgłę, która na przemian gęstniała i ustępowała, odsłaniając co jakiś czas oświetlone wschodzącym słońcem skały :)
W drugiej części relacji, postaram się przybliżyć: dość długą, bardzo fajną 6+ na Obelisku – Tahiti…
…wymagającą pod różnymi względami 8+ Runway na skale VPN…
…biegnącą niedaleko po lewej 6+ Lakmusovy papirik…
…oraz średniotrudnego (ale trudnego w swojej wycenie) klasyka Nebo nikdy nespadne na Tabuli za 8-.
Ostrzeżenie:
Wspinaczka i inne pokrewne dyscypliny, należą do sportów z natury niebezpiecznych. Polska Szkoła Alpinizmu (Niepubliczna Placówka Kształcenia Ustawicznego), nie bierze odpowiedzialności za samodzielne stosowanie zawartych treści, ani też za potencjalne błędne zrozumienie części lub całości tekstu, niezgodne z intencją autora.
Osoby preferujące styl OS, nie powinny przyglądać się zbyt dokładnie zdjęciom a tym bardziej czytać ich opisów!
Skały spowite lekką mgłą i delikatne chmurki, to niepozorny początek tego wyjątkowo upalnego dnia. Pierwsza skała widoczna na zdjęciu po prawej (nie licząc tej, której wierzchołek tylko nieznacznie wystaje ponad linię drzew) to Obelisk, z charakterystycznym trójkątnym okapem. Druga (nawet bardziej wyglądająca jak obelisk), wyraźnie trójkątna, to VPN.
Śpiąc na wspomnianym kawałku pola namiotowego, podczas śniadania można już wypatrywać swoich celów wspinaczkowych na ten dzień albo niedokończonych projektów, jeżeli oczywiście znajdują się na Skałach pod Hradem :)
Tahiti
Z kilku stosunkowo łatwych dróg na Obelisku, prawdopodobnie najładniejsza to właśnie Tahiti za 6+. Jak to często w Sulovie bywa, 6+ to nasze VI+ a francuskie 6a+, nie tak jak to przelicza się w innych częściach Europy na nasze VI ;) W lewej części zdjęcia widać wspomniany trójkątny okap, który forsują nieco trudniejsze, ale dalej nietrudne drogi. Góra w słońcu a jeżeli dzień jest upalny, to przynajmniej asekurujący stoi w chill’ującym cieniu :) Start Tahiti jest stosunkowo łatwy, ale ze względu na charakter skały i dróg w Sulovie, wymaga wykonania kilku lekko siłowych a zarazem technicznych ruchów.
Później robi się ciągowo, z jednym wyraźnie bardziej wymagającym niż pozostałe odcinkiem – po prostu chwyty na chwile robią się słabsze, stopnie mniejsze a odległości między chwytami większe ;) W dalszym ciągu jest to jednak połóg a tarcie skały naprawdę dobre :)
W trudne miejsce wprowadzają dwie solidne, rozpieszczające klamy :)
Kiedy już uda się przedrzeć przez cruxa, do końca jest już łatwo i przyjemnie, z wyjątkiem odcinka przed stanowiskiem – jest tam dość krucho a ostatnia wpinka jest stosunkowo nisko.
Przy końcu drogi (od którego na zdjęciu Mateusza dzieli jeszcze sporo wspinania), można oczywiście wpiąć się do ostatniego ringa przed stanowiskiem z drogi po prawej (warto, ale jeżeli tak, to przedłużonym ekspresem) a bezpieczne do zjazdu punkty, również znajdują się po prawej za kantem – zaraz obok pojedynczego ringa zjazdowego z Tahiti.
Runway
Dwie wpinki, półka i przewis przechodzący w pionową końcówkę, to ogólna topografia kolejnej ciekawej propozycji – tym razem Runway za 8+ w prawej części skały VPN. Na dole technicznie i dogrzewkowo, nad półką na początku łestowo i bardzo przyjemnie, potem sprężająco i miejscami bardzo wymagająco a przy końcu psychicznie ;)
Wejście na półkę niby łatwe, ale przez obecność luźnego materiału skalnego, warto skupić się na tym co się chwyta ;)
Nad półką, na której można zrestować „do zera” (co może się przydać mimo krótkiego odcinka doprowadzającego do niej) zaczyna się niepozornie – połóg, nienajgorsze chwyty i bardzo dobre stopnie…
…ale już za chwilę intensywność rośnie – ruchy na całą rozpiętość ramion i przez układ stopni wymagające skupienia się na body tension, żeby nie stracić równowagi… Lewa ręka na zdjęciu to bardzo dobry odciąg, prawa słabsza przytrzymka, z której poprawia się do dużej dziury powyżej.
Wspomniana duża dziura, którą trzyma Norbert prawą ręką, umożliwia zarówno chwilę restu…
…jak i niezbędny do powodzenia przedsięwzięcia, orient dotyczący rozmieszczenia chwytów i stopni na następnym odcinku drogi – mocno zamagnezjowane dziury (jedna z prawej, druga z lewej) zlokalizowane są na podobnej wysokości, ale też stosunkowo dużej odległości (w płaszczyźnie horyzontalnej) od wpinki.
Jeżeli wisi ekspres, można się w niego wpiąć już z dziury…
…ale chyba lepiej zrobić to dopiero po dalekim ruchu w lewo, do głębokiej dziurki, która działa dobrze w odciąg i umożliwia podejście na nogach, niezbędne do przyjęcia komfortowej pozycji do wpinki. Zwłaszcza jeżeli trzeba poprzedzić to zawieszeniem ekspresa ;)
Do optymalnego ustawienia na nogach (do następnego ruchu), może być niezbędnym wykonanie kolejnego dalekiego ruchu do dziurki z prawej strony, mimo tego, że generalnie idziemy w lewo ;) Wtedy prawa ręka ląduje w mało komfortowej, nieforemnej dziurce…
…którą dobrze jest obciążyć, chowając się pod nią, co z jednej strony jest możliwe przez odpowiednie ustawienie na nogach a z drugiej niezbędne do utrzymania równowagi na czas przełożenia lewej ręki do stosunkowo dobrej krawądki…
…którą z kolei trzyma właśnie na zdjęciu Norbert :)
Stąd, optymalnie jest przytrzymać słabszej krawądki tuż obok (ciut wyżej i lekko w prawo od kciuka prawej ręki Mateusza na zdjęciu), bo stopnie stają się tarciowe i wymagające, co znacznie utrudnia przekładanie rąk. Docelowo prawa ręka ląduje w zdecydowanie lepszym chwycie (prawa ręka na zdjęciu z prawej)…
…ale jego szerokość jest na tyle niewielka…
…że kluczowa dokładka, może być najtrudniejszym ruchem drogi ;)
Trochę wyżej z prawej jest dobra dziura na odciąg (lewa ręka na zdjęciu w leym górnym rogu), do której najłatwiej jest sięgnąć najpierw prawą ręką w plecy a potem dopiero dołożyć lewą (ewentualnie zamiast dokładki można ją ulokować w pozytywnej dziurce powyżej). Wtedy najpierw wpinka, potem daleki ruch do bardzo dobrej dziury (prawa ręka na tym samym zdjęciu). Z niej kolejne solidne zgięcie (lewa ręka sięga do krawądki na zdjęciu w prawym górnym rogu), z przytrzymką widocznej na zdjęciu, półokrągłej dziurki w odciąg (na godzinę siódmą od tej docelowej).
Z góry rozpościera się widok na piękne, utrzymane w austriackim stylu łąki. Na zdjęciu po prawej wioska Sulov. Patrząc z góry w lewo (poza kadr zdjęcia), zobaczyć można niesamowite łąki, nieskażone cywilizacją, leżące dodatkowo u podnóża wspaniałych grup, liczny zlepieńcowych skał :)
Lakmusovy papirik
Tutaj już znowu łatwiejsza propozycja – ciekawy Lakmusovy papirik za 6+. Tym razem łaskawe, jeżeli ktoś ma dużą rozpiętość ramion :) Na zdjęciu Mariusz na prosty, bardzo przyjemnym starcie.
Podejście pod okap może być lekko emocjonujące – przez wyraźny runout w kruchej skale. Potem trzeba podjąć decyzję czy sięgać w lewo, gdzie chwyty wydają się bliżej, czy w prawo, gdzie niektórym może braknąć zasięgu.
W lewo chwyty są słabsze, ale można się rozstawić a później bardzo dobrze siedzi lewa pięta…
…a w prawo chwyty są bardzo dobre i jak się już je złapie, przejście przez okap jest banalne – nie mniej jednak przyjemne :)
Z lewej z kolei jest technicznie i nawet przyjemniej, ale mało adekwatnie do wyceny ;)
Wejście w połóg już po dobrych chwytach…
… co stanowi swoistą wisienkę na torcie :)
Nebo nikdy nespadne
Tabula i znajdująca się zaraz obok Wieża nad ogniskiem (Veža nad ohniskom), ulokowane są w pięknym omszałym lesie.
Nebo nikdy nespadne, wymagający jak na swój stopień trudności (8-/VI.2+/6c+) klasyk, biegnie ciekawym filarem…
…zaraz naprzeciwko Wieży nad ogniskiem (prawa część zdjęcia).
Start…
…który generalnie jest dość trudny i w miejscu uwiecznionym na zdjęciu dość psychiczny (następna wpinka jest z 5 metrów wyżej)…
…doprowadza w końcu do nołhendrestowej półki ;)
Nad nią będzie różnie –
– raz łatwiej, ale mimo tego technicznie (czyli łatwo, jeżeli potrafi się wpinać technicznie ;) )…
…raz zagadkowo i mocno sprężająco, co nastąpi zaraz nad restem, podczas którego Mariusz na zdjęciu ogląda dokładnie skałę – jest za ciepło, żeby po potencjalnej spalonej próbie oddać kolejną ;)
Ciąg raz lepszych raz gorszych odciągów, w połączeniu z brakiem komfortowych stopni (a czasami brakiem ich w ogóle ;) ), odejściem lekko w bok od wpinki i następnym ringiem dość wysoko, to połączenie tworzące kluczowe (zarówno mentalnie, fizycznie jak i technicznie) miejsce drogi. Robi się nieco łatwiej, kiedy chwyci się klamki na mało wyraźnie zarysowanej półce, widocznej na zdjęciu niewysoko nad kaskiem Mariusza…
Potem nie jest już trudno, jeżeli oczywiście zostało wspinaczowi „coś w łapach”, no i wie czego i jak łapać…
…co oczywiście przy onsajcie nie jest zupełnie oczywiste ;)
Mając jednak zapas i fizyczny i psychiczny, Mariuszowi udaje się zakończyć wspinaczkę sukcesem, stając na szczycie pięknej skały (która mimo tego, że wygląda jak turnia, jest w rzeczywistości niemałym murem skalnym, z niesamowitymi drogami z prawej, nasłonecznionej strony). Zaraz po przejściu i zejściu do spakowanych w obawie przed burzą namiotów, udaliśmy się do austriackiego Hollentalu, ale to już w następnej fotorelacji :) Tak czy siak, z zapowiadanych licznych burz, nic podczas naszego dwudniowego pobytu na Słowacji nie wyszło a yr.no nie sprawdził się tym razem całkowicie ;)
Więcej fotorelacji z naszych słowackich wyjazdów:
Súľov cz.1 – Matrix, Odysea i dwie inne drogi skał pod Hradem
Súľov – Veža nad Ohniskom cz.1 – Vaničky oraz Žltá Mašľa
Súľov – Veža nad Ohniskom cz.2 – Kompromis oraz Ikarov Sen
zdjęcia: OffaMedia.com
Mateusz Gutek
dyrektor Polskiej Szkoły Alpinizmu