Kolejny szkoleniowy wyjazd na austriackie wielowyciągi za nami :) Do naszej standardowej kompozycji rejonów – Peilstein + Höllental, dodaliśmy w tym roku (już na stałe) jeszcze Hohe Wand.
Ostrzeżenie:
Wspinaczka i inne pokrewne dyscypliny, należą do sportów z natury niebezpiecznych. Polska Szkoła Alpinizmu (Niepubliczna Placówka Kształcenia Ustawicznego), nie bierze odpowiedzialności za samodzielne stosowanie zawartych treści, ani też za potencjalne błędne zrozumienie części lub całości tekstu, niezgodne z intencją autora.
Osoby preferujące styl OS, nie powinny przyglądać się zbyt dokładnie zdjęciom, a tym bardziej czytać ich opisów!
Zdjęcia: Mariusz Połowczuk (OffaMedia.com) oraz Tomasz Bijok i Mateusz Gutek
Peilstein. Vegetarierwand oraz Kleine Teufelsbadstubenwand
Ruszamy z Bielska pod koniec sierpnia. Jak na drugą, w tym roku dość upalną połowę wakacji, o 4:30 jest wyjątkowo zimno. Dodatkowo jadąc przez Słowację temperatura wyraźnie spada, a gęste mgły nie pozwalają na wykręcenie rekordowego czasu ;) O 10 „z hakiem” wjeżdżamy do Holzschlagu i parkujemy przy Gasthofie. Mimo niezbyt słonecznej aury, średniodługie podejście pod skały, raczy nas jak zawsze wyjątkowo pięknym lasem i coraz wyraźniej widocznymi skalnymi zerwami.
Peilstein, niesamowity pod wieloma względami rejon znajdujący się blisko Wiednia, oferuje setki dróg, z czego całkiem sporo ma 2 i więcej wyciągów. Jak zawsze zaczynamy od przypomnienia schematu wspinaczki wielowyciągowej na jednej z najlepszych tutejszych ścian – Vegetarierwand.
Mariusz z Tomkiem uderzają w bardzo fajne, mocne (jak wszystko tutaj) 4+ – Vegetarisch. Żeby dotrzeć do startu drogi, można wybrać różne opcje, z których dobrą będzie na pewno Direkter Vegetariersteig (pierwszy wyciąg) i Vegetariersteig (drugi).
Żeby przyjąć odpowiednią pozycję do nadzorowania i robienia zdjęć, wbijam się dość nierozważnie, bo bez magnezji (dobrze, że w butach wspinaczkowych ;) ) w Stösserriss. Przewodnikowo 6+ (czyli 6a), ale za wymagające, trikowe miejsce w rysie – dałbym bardziej 6a+. Ogólnie fajne, techniczne, ponad 25cio metrowe, ale miejscami rześko obite wspinanie :)
Można zejść na około, ale można też poćwiczyć zjazd wieloetapowy ;)
Chwilę po powrocie na ziemię, startuje razem z Tomkiem w bardzo ładną, łatwą drogę nieco z prawej – Herrenklubsteig. Długa ruta – jeżeli robić ją na jeden wyciąg (my podzieliliśmy oczywiście szkoleniowo na dwa).
Herrenklubsteig, to linia o bardzo łatwym dolnym odcinku, z technicznym nieco trudniejszym zacięciem przed pierwszym stanowiskiem. Potem, po kolejnym cruxie zaraz nad półką – wspinanie poezja ;) Bardziej 4 niż 3, ale jak na Peilstein 3+ mogłoby się zgadzać ;)
Po bardzo chłodnym poranku, temperatura zaczyna powoli rosnąć, a w słońcu jest bardzo przyjemnie. Przechodzimy pod Kleine Teufelsbadstubenwand, na której znaleźć można jednego z największych klasyków rejonu – drogę Speedway (7, czyli niby 6b). Jako, że Mariusz miał już okazję się z nią zmierzyć, rozwiesza ekspresy ze zjazdu, po dogrzewkowej, przedłużonej (do drugiego stanowiska) wersji Dirtl-Fritz-Steig (6-) o długości 35m. Mocniejszy start, trawers w prawo wzdłuż połogu na półkę i bardzo fajna, zmieniająca charakter ryska w zacięciu. Dwa trudniejsze miejsca ze słabszym staniem, reszta bajka. Na końcu jest nawet przejście przez bambułę po podchwytach. Dobrze, że nie jest na Jastrzębniku, bo by już nie miała ringów :| raczej harde 6a niż 5c.
Speedway z kolei, to realnie mocne 6b+ minimum, ale długie i bardzo fajne. W dolnej części czeka dłuższy ruch w przewisie, w górnej kilka ciężkich do odczytania, krótkich cruxów. Nie odpuszcza do samego końca.
Schodzimy do samochodu lekko zmęczeni, ale usatysfakcjonowani. Nadrabiamy nieco drogi, żeby jadąc na kemping w Hirschwangu, przejechać przez większą część piekielnej doliny. Rozbijamy namiot po zmroku i dzięki odpowiedniej taktyce, nie tylko śpimy wystarczającą ilość godzin, ale też mamy co jeść następnego, jak zawsze długiego dnia w skałach :)
Höllental. Vodere Stadlwand oraz Atlantis
Na jednej z łatwiej dostępnych, bardzo przyjaznej – w orientacji i zejściu po skończonych drogach – ścianie Vodere Stadlwand, odhaczamy jak zawsze Fensterplatte (5c). Ten łaskawy, 5cio wyciągowy, bardzo fajny klasyk, pozwala poczuć górski charakter wspinania, bez większego ryzyka, które jest z tym zazwyczaj związane. Asekuracja jest tu dobra (w większości stałe pętle w dobrym stanie), przebieg drogi raczej czytelny, a skała bardzo dobrej jakości :)
Pierwszy wyciąg bardzo łatwy i stosunkowo krótki. Bez stałych punktów asekuracyjnych, ale są co najmniej dwa dobre mostki skalne. Stanowisko na półce, ze starymi pętlami z liny, które warto zdublować. Potem do góry przez stałe pętle. Przed wyraźnie bardziej pionową ścianą, będzie po lewej stanowisko łączące liczne kawałki liny grubym koluchem. Trzeci wyciąg zaczyna się dalszymi ruchami po klamach, a potem w technicznie w połogu prosto do góry, bez odbijania w lewo. Stanowisko na wyraźnej półce, w pseudonyży, z widocznym po prawej ringiem, który asekuruje teoretycznie najtrudniejsze miejsce na całej drodze, czyli początek czwartego wyciągu.
Według skałoplanu, to właśnie tutaj znajduje się miejsce za 5+. Mimo połogu i miejscami tarciowych stopni, nawet wspinając się w podejściówkach czy adidasach, myślę że znacznie trudniej jest w drugiej części – tuż przed całkowicie łatwym terenem, doprowadzającym do usłanej igliwiem i luźnymi kamieniami, dużej półki.
Wg. popularnego, starego topo, stanowisko mamy budować jeszcze przed nią, ale dużo praktyczniej, pod wieloma względami, jest dojść do stałych punktów na półce – tak jak na Bergsteigen.com.
Ostatni wyciąg, to kilka sprzężnych ruchów na zaasekurowanej pętlami płytce, a potem slalom między drzewami. Po dojściu do ścieżki zejściowej, trzeba zbudować stanowisko na jednym z drzew. Potem w lewo, wzdłuż kopczyków, wygodną i stosunkowo bezpieczną ścieżką do piargu doprowadzającego w pobliże startów dróg.
Startująca mniej więcej w tym samym miejscu droga – Vordere Stadlwand (na Bergsteigen.com – Plattenführe) była zajęta, dlatego wybieramy nieco mniej piękną Plattengalerie. Wycena to niby 5a, ale górskie – trzeba odważnie przeć do przodu, nie zwracając uwagi na konsekwencje ewentualnego lotu. Na szczęście, jeżeli tylko idzie się wzdłuż różnorodnych punktów asekuracyjnych, nie ma powodu żeby latać ;) Pierwszy, rozgrzewkowy wyciąg jest dość lity i przyjemny. Kończy się w tym samym miejscu razem z Vordere Stadlwand, która biegnie najpierw z prawej, potem z lewej. Za to drugi wyciąg, kończący się w amfiteatrycznej depresji, pełny jest luźnych kamieni, szyszek i różnorakiej roślinności. Potem, na trzecim znowu raczej lito, ale lekko technicznie i jak już wspomniałem wyżej – dość odważnie.
Po minięciu ringa na wejściu w zdecydowanie bardziej połogą partię skały, należy kierować się w lewo i zbudować stanowisko na drzewie. Ostatni wyciąg, to znowu slalom między drzewami i koniec w zasadzie w tym samym miejscu co Fensterplatte.
W drugiej części dnia, po jednostajnym, hardcore’owym marszu pod górę, wracamy po roku przerwy pod Atlantis – piękną perełkę ukrytą gdzieś w górach. Więcej o rejonie, sposobie dotarcia pod skałę i kilku zacnych klasykach, w jednej z pozostałych fotorelacji, podlinkowanej na dole strony. Teraz tylko o dwóch liniach – jednej łatwej, drugiej nie tak bardzo ;) Po przekroczeniu grzbietu, po którym ścieżka z jednostajnie pnącej się w górę, wyraźnie zmienia charakter i podejrzanie prowadzi wzdłuż skały w dół, zaczął wiać zaskakująco mroźny wiatr, a my zamiast krótkich spodenek ubraliśmy na siebie wszystko co mieliśmy. Mieliśmy na szczęście całkiem sporo, inaczej ciężko byłoby tu wytrzymać dłużej niż kilka minut…
Zaczynamy od pierwszej drogi od lewej – Beben in Theben za 6b. W dolnej części czeka mocniejszy ruch. Potem mało oczywiste, techniczne, fajne wspinanie z mocniejszą końcówką – na flesza bardzo fajne, ale na OS może nieźle zgrzać. Zaraz po tym, Mariusz przechodzi niesamowitą 8mkę – Black Milennium, po równie niesamowitej walce, w pierwszej próbie z wieszaniem ekspresów.
Ja z kolei, w pierwszej próbie spadam pod koniec cruxa bez czucia w palcach u rąk i nóg. Black Milennium, to ogólnie bardzo ładna długa droga z dwoma restami i różnorodnym wspinaniem do samego końca, chociaż środkowa cześć to prawie same podchwyty i wymagające stopnie. Na dole równoważne wspinanie przy filarze z runoutem do drugiej wpinki, a góra to na zmianę przewieszone i pionowe zacięcie. Rewelacja!
Höllental. Frisbeeplatte
Trzeciego dnia wyjazdu, ruszamy daleko w dolinę, na znane nam bardzo dobrze Frisbeeplatte. Podejście jest też srogie, ale w porównaniu do Atlantis krótkie i przyjemne ;)
Z pewnych przyczyn personalnych, zaczynam od szybkiej rozgrzewki na pierwszym wyciągu Einsatz des Prototypen (6a+), stanowiącym bardzo fajne wspinanie po dobrych chwytach i stopniach. Następnie kierujemy się pod wysoki i niezbyt wygodny start klasyka rejonu, bez zarejestrowanych na 8a.nu przejść (przed naszymi) – Frisbeeplatte (6c+). W zeszłym roku nie podjąłem drugiej próby z powodu deszczu i zmroku, ale muszę powiedzieć, że i tego dnia nie było łatwo. Brak zarejestrowanych przejść nie wziął się znikąd – obicie jest kąśliwe i niebezpieczne, a szkoda bo byłaby piękna, zróżnicowana i satysfakcjonująca linia. Na dole parę ciekawych zgięć, potem dużo różnych, technicznych ustawień w połogu. Na dojściu do podchwytów trudność narasta, a przy ringu zaczyna się lekko zasięgowy crux. Chwyty są dobre, jak już się znajdzie, ale stopni jest bardzo mało. Ogólnie asekuracja, to plakietki samoróbki na spitach i skorodowanych śrubach, także statycznie nawet bałem się obciążać ;) Po cruxie nie da się wpiąć – trzeba iść wyżej po słabych stopniach do spita w najgorszym stanie, który jest ruch przed stanowiskiem, także najlepiej mocno przedłużyć wpinkę. Górski ekspres 80cm sprawdził się idealnie. Stanowisko rude i niecertyfikowane, chociaż wygląda solidnie, więc technika zjazdu z niepewnego punktu tak czy siak zalecana ;)
Później Mariusz atakuje Happy Birthday Kurl – oba wyciągi na raz, żeby zrobić zdjęcia podczas przejścia bardzo fajnej kombinacji Kuh Rosl in der Materialseilbahn + Einsatz des Prototypen. Happy Birthday Kurl, to pierwszy wyciąg za 6a+, bardzo przyjemny, z jednym, może dwoma zasięgowymi ruchami. Drugi znacznie trudniejszy – niby 7 (czyli tutejsze 6b), ale na pewno nie mniej niż 6b+. Mocny, z czujnym staniem i słabszymi chwytami przez 2 wpinki. Bardzo dobra jakość skały, ale niezbyt dobre obicie.
Kuh Rosl in der Materialseilbahn natomiast, to super ryska na pierwszym wyciągu z różnorodnymi chwytami dookoła, ale kąśliwie obita – wpinki zamiast przed trudnościami – są po. Od pierwszego łańcucha można iść dalej na wprost – drugi wyciąg jest obity w tym samym stylu i stanowi wyzwanie w jednym miejscu technicznym cruxem z tarciowymi chwytami. W sumie niby 65m, ale tak naprawdę dużo mniej, bo lina 80 metrów wystarczy żeby zjechać na ziemię. Całość, to harde 5c albo bardziej 6a. Jeżeli chcemy przejść trzywyciągową kombinację, omijającą najtrudniejszy pierwszy wyciąg Einsatz des Prototypen, po pierwszym wyciągu Kuh Rosl in der Materialseilbahn trawersujemy diagonalnie w prawo i ściągamy drugiego na linie po dotarciu do wyższego stanowiska.
Stąd do góry, przedzieramy się przez następny wyciąg (4+), który jest niezbyt piękny, ale za to mocny i słabo obity – lot z nad pierwszej wpinki nastąpiłby prosto w asekurującego. Ostatni za 4 w zacięciu, bardzo ładny, kompensuje mało przyjemne wrażenia po poprzednim – też są runouty, ale przynajmniej jest dobre stanie cały czas. Dysponując 60metrowymi połówkami, da się zjechać na raz.
Na koniec robimy 4 wyciągi: Herbstgold + Alter Ausstiegsrib Zum Kurl. Pierwszym wyciąg zarośnięty, ale łatwy i przyjemny…
…drugi mocny jak na 6a+ (bardziej 6b) – odważne parcie na nogach ze słabszymi chwytami w cruxie.
I trzeci wyciąg – piękna ryska po dobrych chwytach. Za to czwarty mocno zarośnięty w górnej części.
Stanowi wymagające wspinanie przez dużo luźnej skały, generalnie niewarty ryzykowania i stresowania się, tym bardziej, że na górze jest tylko jeden punkt stanowiskowy.
Łatwo pomylić przebieg, przez kiepski rysunek w topo, z 8+ które idzie przez rysę na wprost. Alter Auss… jest bardziej na lewo niż się wydaje. Pierwsza wpinka wysoko po łatwym, ale parchowatym terenie. Plakietki samoróbki, niektóre się kręcą, ale śruby są w dobrym stanie. Bulder na dole dobrze obity i bardzo ciekawy, ale niektóre kluczowe tarciowe stopnie, powoli przestają mieć tarcie. Na górze przełożyliśmy do zjazdu linę przez drzewo i kolucho dla bezpieczeństwa. Nie ma też co jechać za bardzo na pełną długość złożonej liny, lepiej zrobić w miarę szybko przesiadkę, żeby nie było problemu z jej zrzuceniem.
Najlepiej jednak wbić w coś fajniejszego i nie ryzykować wypadnięcia z luźnym blokiem, w okolicy cienkiego drzewka na wejściu w rysę po pokonaniu balda ;)
Poza punktami asekuracyjnymi i stanowiskami w różnym stanie, na Frisbeeplatte można jeszcze spotkać bardzo ciekawe (ale niekoniecznie sensowne) rozwiązania, jak to poniżej:
Wracamy na kemping jak zwykle po zmroku, ale tym razem, korzystając ze stosunkowo ciepłego wieczora, kąpiemy się w rzece. Wyjeżdżając rano na wspinanie, na parkingu pod kolejką Rax-Seilbahn było kilkanaście samochodów. Jak wróciliśmy ze wspinania, ich liczba zwiększyła się kilkunastokrotnie.
Hohe Wand
Ostatniego dnia wyjazdu zbieramy się bardzo wcześnie. Po godzinie jazdy meldujemy się pod Hohe Wand, na najniższym, strategicznym parkingu – pod Skywalkiem.
Po konsultacjach z Darkiem Kapturem, wybieramy ok. 230to metrową Smoky Joki. 7 wyciągów. Wszystkie łatwe poza czwartym, z jednym miejscem za 6 i lekko wymagającym dojściem do trudności po zaziemionych dziurach.
Ostatni wyciąg jest w porównaniu do pozostałych naprawdę fajny, zwłaszcza idąc lewym wariantem po dużej ilości plakietek. 2,3 i 4 wyciąg wydają się mieć wyraźnie inną długość niż na topo z Bergsteigen. Tak samo ilość i rozmieszczenie asekuracji nie do końca się zgadza – np. na 4tym wyciągu jest więcej plakietek.
Smokyjoki, to łatwo dostępna, rzekomo ponad 230m droga, o dość łatwym do odczytania przebiegu – mimo tego, że krzyżuje się z innymi liniami. Koniec na prawo od skywalka. Mało wspinania po litej skale – większość to łażenie po kruchych i zarośniętych półkach. Widoki za to wyśmienite. Asekuracja wystarczająca i dobrej jakości (poza niektórymi pętlami).
Na zejściu było dość przygodowo, bo wybraliśmy ścieżkę pokrywającą się częściowo z via ferratą, także schodząc po dwudziestometrowej drabinie w średnio szerokiej studni, miałem wątpliwości czy należy iść dalej ;)
Generalnie Hohe Wand, to piękny, rozległy i mocno nasłoneczniony mur skalny, z całą masą dróg zarówno jedno- jak i wielowyciągowych, ale też via ferratami, wyjątkowym tarasem widokowym oraz sympatycznym i łatwo dostępnym dla turystów plateau szczytowym :)
Więcej fotorelacji z austriackich wielowyciągowych wyjazdów wspinaczkowych, dostępnych na naszej stronie:
Austriackie, szkoleniowe wspinanie wielowyciągowe, wrzesień 2024
Höllental październik 2022 – Vordere Stadelwand, Frisbeeplatte oraz sąsiednie Adlitzgraben
oraz w formie albumu na naszym profilu na fb:
Jesienny, 4ro dniowy wyjazd szkoleniowy – , Hollental, oraz Peilstein
a także austriackich, ale jednowyciągowych:
Atlantis cz.2 – Rahelstour, Platons Insel oraz Herrscher Unter Sich
Adlitzgraben – Josef-Triple-Weg, Im Schatten der Fledermaus oraz Tanz in den Himmel
zdjęcia: OffaMedia.com
(& Tomasz Bijok, Mateusz Gutek)
Mateusz Gutek
dyrektor Polskiej Szkoły Alpinizmu